GUS ogłosił we wtorek wskaźnik przeciętnego wzrostu wynagrodzeń w zeszłym roku, potrzebny obok wskaźnika inflacji w 2015 r. do obliczenia wskaźnika waloryzacji świadczeń z ZUS, KRUS czy systemów mundurowych.
Z przyjętego w zeszłym roku przez rząd rozporządzenia wynika, że na wskaźnik waloryzacji w 2016 r. złoży się wskaźnik inflacji (99,4 proc. dla gospodarstw emerytów), powiększony o 20 proc. wzrostu wynagrodzeń (20 proc. z 4,2 proc. równa się 0,84 proc.). Wskaźnik waloryzacji wyniesie więc 100,24 proc. W marcu świadczenia prawie 9 mln osób wzrosną zaledwie o 0,24 proc. Co to oznacza dla emerytów i rencistów? W przypadku osób pobierających minimalną emeryturę z ZUS w wysokości 880,45 zł miesięcznie brutto podwyżka wyniesie tylko 2,11 zł. Osoba pobierająca zaś przeciętne świadczenie z ZUS, które w 2015 r. wynosiło około 1970 zł, może liczyć na podwyżkę świadczenia o około 4,7 zł miesięcznie.
– Biorąc pod uwagę, że do wyliczenia waloryzacji uwzględnia się wskaźnik inflacji, który w zeszłym roku był ujemny, emerytom groziła obniżka świadczeń – mówi dr Tomasz Lasocki z Uniwersytetu Warszawskiego. – Można powiedzieć, że zostali uratowani przez wysoki wskaźnik wzrostu wynagrodzeń.
– Uważam, że waloryzacja nie może być ujemna – odpowiada Henryk Nakonieczny, z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność". – Na wszelki wypadek warto wprowadzić do ustawy bezpiecznik, aby nie było możliwości obniżki świadczeń. Potrzebna jest także zmiana zasad liczenia waloryzacji. Obecne zasady krzywdzą osoby z najniższymi świadczeniami, bo nie uwzględniają np. wzrostu opłat za utrzymanie mieszkania, które stanowią dla nich ogromne obciążenie.
Z marcowymi wypłatami najbiedniejsi emeryci dostaną jednak jednorazowe dodatki do swych świadczeń sięgające nawet 400 zł.