– Ze zdumieniem odkryłem, że w polskim Sądzie Najwyższym znajduje się cała grupa sędziów, którzy orzekali jako sędziowie należący do komunistycznej partii – mówił w czerwcu podczas konferencji prasowej przed Białym Domem Andrzej Duda, odnosząc się do reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Prezydent dodał, że „sędziowie należący do komunistycznej partii" orzekali nawet „w czasie stanu wojennego, skazując ludzi na więzienie na podstawie prawodawstwa komunistycznego". Pół roku później ten sam Andrzej Duda przyjął ślubowanie na sędziego Trybunału Konstytucyjnego od Stanisława Piotrowicza, prokuratora stanu wojennego, który trwał w PZPR do samego jej końca.
Czytaj także: Prof. Strzembosz: Duda łyknął żabę. Może musiał ją łyknąć
Zgodnie z rozumieniem prawa przez Dudę nieodebranie przysięgi od Piotrowicza było możliwe. Prezydent nie przyjął jej przecież od sędziów TK wybranych prawomocnie przez Sejm VIII kadencji. Tymczasem głowa państwa nie tylko przyjęła przysięgę od komunistycznego prokuratora, ale również nie protestowała, gdy PiS wysunął kandydaturę Piotrowicza na sędziego TK. Nie starał się przekonać rządzących do zmiany kandydata, publicznie nie zasygnalizował, że wybór Piotrowicza jest niezgodny z ideą dekomunizacji wymiaru sprawiedliwości. Okazuje się, że prokurator stanu wojennego wierny PZPR do samego jej końca przestaje być komunistą szkodzącym opozycjonistom z Solidarności, jeśli tylko przejdzie na stronę PiS. A jeszcze kilka miesięcy temu w Strasburgu Mateusz Morawiecki mówił, że PiS poprzez reformę wymiaru sprawiedliwości walczy z postkomunizmem...
Innym jeszcze razem Andrzej Duda mówił, że chce, żeby do wymiaru sprawiedliwości przechodzili „ludzie niezwiązani z komunistyczną przeszłością". Według PiS sędziami SN nie mogły być osoby powyżej 65. roku życia. A jednak rządzący wysunęli Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów TK, mimo że osiągnęli wiek, który według władzy dyskwalifikuje sędziów. Prezydent nie protestował. Prawdę powiedział Adam Lipiński, wiceprezes PiS, przyznając w rozmowie dla Wyborcza.pl: „Jak Piotrowicz sam się nie dostał do Sejmu, to coś musieliśmy mu zaproponować". Polacy odrzucili Piotrowicza, a PiS i prezydent decyzję wyborców okpili.
Rządzący najtrudniejsze projekty chcą przeprowadzić do końca roku, żeby nie zaszkodzić Dudzie w reelekcji. Wierzą, że przy sprawnej kampanii, kolejnych obietnicach Polacy zapomną o problemach władzy i rykoszetem nie ucierpi ich kandydat na prezydenta. PiS liczy, że w nowym roku nastąpi polityczny reset i Polacy przestaną się już zajmować Piotrowiczem w TK i Marianem Banasiem w NIK, a prezydent będzie narzucał bieg kampanii, którą zwieńczy sukces wyborczy.