Reklama

Sejm pracuje za mało i za wolno. "Parlamentaryzm ledwo dycha"

Według opozycji oficjalne dane potwierdzają kryzys parlamentaryzmu.

Aktualizacja: 04.10.2019 08:14 Publikacja: 03.10.2019 19:21

Za zmniejszenie roli parlamentu odpowiada były marszałek Marek Kuchciński, twierdzi opozycja

Za zmniejszenie roli parlamentu odpowiada były marszałek Marek Kuchciński, twierdzi opozycja

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek

15 października, dwa dni po wyborach, od Sejmu przyjadą posłowie starej kadencji. Dokończą posiedzenie rozpoczęte 11 września, a w gmachu przy Wiejskiej spędzą dwa dni. Oznacza to, że statystyki dotyczące obecnej kadencji zmienią tylko w niewielkim stopniu.

A są bardzo wymowne. Zdaniem posłów PiS świadczą o nadzwyczajnej wręcz efektywności Sejmu w uchwalaniu ustaw. Inne wnioski wyciąga opozycja. – Dane potwierdzają to, co przeczuwałem od dawna. Parlamentaryzm już tylko ledwo dycha, a po ewentualnej zmianie władzy jednym z kluczowych zadań powinna być jego odbudowa – mówi Marek Borowski, były marszałek Sejmu i senator niezrzeszony.

Rzadkie posiedzenia

Statystyki, o których mowa, publikuje w internecie Kancelaria Sejmu. Obecnie oddają stan na 30 września. Porównując je z danymi z poprzednich kadencji, od razu można dostrzec znaczny spadek liczby posiedzeń Sejmu. W tej kadencji było ich 86, tymczasem za drugiej kadencji rządów PO posłowie zebrali się 102 razy, a za pierwszej – 100. Spadła też liczba dni obrad Sejmu. W tej kadencji było ich 233, a w poprzednich – 287 i 294. Zmniejszyła się liczba posiedzeń komisji, które przedstawiły mniej opinii. Jednak największy regres widać w liczbie posiedzeń podkomisji. W tej kadencji było ich zaledwie 932, a w poprzednich – 2224 i 2791.

Czym są podkomisje? – To w nich zawsze tworzone były projekty ustaw. W podkomisjach pracowali posłowie różnych opcji, a na posiedzenia przychodziła strona społeczna – wyjaśnia poseł PO Robert Kropiwnicki. Jego zdaniem statystyki świadczą o gorszej jakości stanowionego prawa. A to dlatego, że Sejm, pracując rzadziej i krócej, uchwalił podobną liczbę ustaw. W tej kadencji było ich 905, a w poprzednich – 752 i 952.

Legislatorzy bez głosu

– Projekty zamiast w Sejmie pisane są w siedzibie PiS, ministerstwach i kancelariach prawnych. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby były przepuszczane przez sejmowych legislatorów, czyszczone w zakresie nomenklatury i zgodności z innymi ustawami. Z powodu fikcyjnych prac w komisjach nie ma to miejsca, a powodem jest ogromna niespójność stanowionego prawa – przestrzega Kropiwnicki.

Reklama
Reklama

Inaczej statystyki interpretuje partia rządząca. – Fakt, że ustaw jest więcej niż w poprzedniej kadencji, świadczy, że Sejm pracował zdecydowanie bardziej efektywnie, a posłowie mieli więcej czasu na pracę w swoich okręgach – mówi szef Komisji Ustawodawczej Marek Ast z PiS. – W trakcie procesu legislacyjnego wielokrotnie wyłapywaliśmy błędy, korzystając z naszych prawników i uwag Biura Legislacyjnego Sejmu – dodaje.

Problem w tym, że niektórych zarzutów opozycji dotyczących umniejszenia roli parlamentu nie widać w statystykach. Byłemu marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu, który rządził przy Wiejskiej przez większość kadencji, wielokrotnie zarzucała pochopne nadawanie ustawom trybu pilnego, zbyt szybkie przechodzenie z drugiego do trzeciego czytania i ograniczanie swobody wypowiedzi na sali obrad.

Brak poprawek Senatu

W dodatku niepokojące statystyki ma też w tej kadencji Senat. W odróżnieniu od Sejmu liczba posiedzeń była podobna do tej w przeszłości. W tej kadencji było ich 84, a w poprzednich – 82 i 83. Jednak niektóre dane mogą niepokoić. Przede wszystkim lawinowo zmniejszyła się liczba inicjatyw senackich wniesionych do Sejmu. W tej kadencji było ich zaledwie 55, podczas gdy w poprzednich 103 i 124. Regres widać też w liczbie ustaw, do których Senat zgłosił poprawki lub wnioski o odrzucenie. Było ich 208, a w poprzednich kadencjach – 287 i 476.

Marek Borowski twierdzi, że Senat wielokrotnie nie poprawiał oczywistych błędów w projektach, na co nalegali legislatorzy. – Robiono to po to, by w świat poszła informacja, że Senat, więc poniekąd też ja, przyjął ustawę bez poprawek. Wiele razy w tej kadencji nóż w kieszeni mi się otwierał i czułem się obdzierany z godności. Termin „izba refleksji" już nie obowiązuje – mówi.

Jego zdaniem skutkiem jest też zdeprecjonowanie pozycji parlamentarzystów i gorszy wizerunek w oczach wyborców. Takiego zjawiska nie dostrzega Marek Ast. – Aktywność posłów niczym nie była ograniczana, a w tej kadencji założyli w Sejmie rekordową liczbę zespołów – mówi. – Jeżeli chodzi o wizerunek posłów, jeśli coś mogło go popsuć, to niektóre wygłupy opozycji na sali sejmowej – dodaje.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Była kandydatka na prezydenta chce do Sejmu. Sąd zarejestrował partię Joanny Senyszyn
Polityka
Szczyt Wschodniej Flanki. Przyjęta deklaracja wskazuje Rosję jako największe zagrożenie
Polityka
Konflikt w PiS. Politycy partii reagują na atak Jacka Kurskiego
Polityka
Tomasz Trela: Włodzimierzowi Czarzastemu należy się szacunek od Adriana Zandberga
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama