Antyrosyjska kwarantanna

Od wtorku w Belgradzie trwają protesty przeciw zaostrzaniu przepisów epidemiologicznych. Analitycy wskazują na ich inspirację z Moskwy.

Publikacja: 12.07.2020 21:00

Antyrosyjska kwarantanna

Foto: AFP

„Główni przywódcy demonstracji (...) są jawnie prorosyjskimi politykami, którzy używają wszelkich środków, by pozbawić (demokratycznej) legitymizacji serbskie próby osiągnięcia kompromisu w sprawie nowego statusu Kosowa. (...) Dlatego właśnie protesty rozpoczęto kilka dni przed ważnymi spotkaniami w sprawie dialogu z Prisztiną" – stwierdził serbski think tank Center for Euro-Atlantic Studies (CEAS).

– Rozpowszechnianie prymitywnej rusofobii – odpowiedział na to rosyjski ambasador w Belgradzie Aleksandr Bocan-Charczenko.

Ale w sobotę policja złapała na manifestacji jednego z jej przywódców, skrajnie nacjonalistycznego deputowanego parlamentu Srdjana Nogo znanego ze swych prorosyjskich sympatii. Na niego m.in. wskazywał wcześniej CEAS, jako na jednego z inicjatorów rozruchów.

Demonstracje, które przeradzają się w gwałtowne starcia z policją, zaczęły się, gdy prezydent ogłosił zaostrzenie przepisów przeciw epidemii, w tym wprowadzenie godziny policyjnej w czasie weekendu. Władze tłumaczyły się złą sytuacją epidemiologiczną. Opozycja oskarżyła Aleksandara Vučicia o to, że sam doprowadził do tego. Władze bowiem zniosły w maju większość przepisów (w tym zezwoliły na udział publiczności w meczach), gdyż chciały 21 czerwca przeprowadzić wybory parlamentarne.

Zakończyły się one zwycięstwem partii Vučicia. Ale cena za otrzymanie demokratycznej legitymacji na rozmowy z Kosowem okazała się ogromna.

W Novim Pazarze na przykład, na południowym zachodzie kraju, wygraną świętował na wiecu jeden z ministrów rządu. „Teraz zawiadomienia o śmierci piętrzą się w miejscowym meczecie, chorzy stoją w kolejce przed drzwiami szpitala, a w środku leżą na łóżkach w korytarzach" – opisał reporter „Balkan Insight".

Powszechna jest niewiara w podawane oficjalnie dane o liczbie chorych i zmarłych. Niechęć do sposobu uprawiania polityki przez Vučicia wylała się na ulice Belgradu po ogłoszeniu zaostrzonych przepisów. Władze wydawały się zaskoczone skalą i długością protestów.

Początkowo prezydent mówił o „zrozumiałym niezadowoleniu z powodu zaostrzenia przepisów". Ale po kolejnej nocy rozruchów zmienił zdanie. – Ci ludzie nie mówili o koronawirusie, ale o jakiejś zdradzie, o imigrantach, sieciach 5G (chodzi o ekstrawagancką teorię, wg której takie sieci łączności będą służyć do czipowania ludzi – red.), o tym, że ziemia jest płaska – mówił.

„Zdradą" miały być rozmowy serbsko-kosowskie na temat wzajemnego uznania się, prowadzone pod naciskiem i pod egidą Zachodu. Ale pierwsze spotkanie 10 lipca w obecności kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Emmanuela Macrona zakończyło się fiaskiem. Strona serbska stwierdziła, że przedstawiciele Prisztiny zajęli „zbyt ostre stanowisko". – Wszystko wydaje się bez sensu – podsumował je Vučić.

Ale rozruchy się nie skończyły. Tymczasem rosyjska prawica wprost stwierdziła, że „Rosja otwarcie stanęła po stronie serbskiego narodu, broniąc Serbów przed ich własnym prezydentem i rządem, którzy szykują gigantyczną zdradę".

„Główni przywódcy demonstracji (...) są jawnie prorosyjskimi politykami, którzy używają wszelkich środków, by pozbawić (demokratycznej) legitymizacji serbskie próby osiągnięcia kompromisu w sprawie nowego statusu Kosowa. (...) Dlatego właśnie protesty rozpoczęto kilka dni przed ważnymi spotkaniami w sprawie dialogu z Prisztiną" – stwierdził serbski think tank Center for Euro-Atlantic Studies (CEAS).

– Rozpowszechnianie prymitywnej rusofobii – odpowiedział na to rosyjski ambasador w Belgradzie Aleksandr Bocan-Charczenko.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne