Do Moskwy zamiast na plac Tiananmen

W 30. rocznicę masakry przywódca Chin Xi Jinping wyjechał ze swej stolicy, by wzmacniać sojusz z Rosją.

Aktualizacja: 03.06.2019 18:57 Publikacja: 03.06.2019 18:42

Plac Niebiańskiego Spokoju w Pekinie – żadnych śladów emocji sprzed 30 lat (zdjęcie z 18 maja)

Plac Niebiańskiego Spokoju w Pekinie – żadnych śladów emocji sprzed 30 lat (zdjęcie z 18 maja)

Foto: AFP

– Niektórzy nazywają to nawet sojuszem autokratów – opisał stosunki chińsko-rosyjskie szef Atlantic Council Fred Kempe.

Lecąc do Moskwy, lider Chin pozostawił za sobą centralny plac Pekinu Tiananmen, na którym w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 r. czołgi rozjechały protestujących studentów. Do dzisiaj nie wiadomo, ile osób zginęło: szacunki wahają się od kilkuset do kilku tysięcy ofiar. W dzisiejszych Chinach jednak nie wolno nawet wspominać o tamtych wydarzeniach, a obchody rocznicy urządziły nieliczne grupy dysydentów poza granicami kraju.

– To było zakończenie całego incydentu. Władze były zdecydowane położyć kres temu zamieszaniu – pod nieobecność Xi Jinpinga jedynie chiński minister obrony Wei Fenghe podsumował wydarzenia sprzed 30 lat. Ale nie ma żadnych dowodów, by rosyjscy gospodarze dostosowywali swe zaproszenie dla Xi do chińskich rocznic.

– To będzie 29. spotkanie obu przywódców od 2013 i drugie w tym roku. Do końca czerwca spotkają się zresztą jeszcze raz, na szczycie G20 – zauważyła jednak jedna z chińskich dziennikarek z Hongkongu.

– Łączą ich wspólne interesy: wspólna niechęć do globalnego, amerykańskiego przywództwa, obaj chcą politycznie przeżyć, mają podobne systemy autokratyczne (...) i obaj działają, by zdobyć coraz więcej władzy – wylicza Kempe podobieństwa chińskiego gościa do rosyjskiego gospodarza.

Chiński wiceminister spraw zagranicznych Zhang Hanhui zapowiedział, że Xi i Putin podpiszą w trakcie wizyty wspólny komunikat „podnoszący na nowy szczebel wzajemne stosunki", w którym „zmierzą się z zewnętrznymi zagrożeniami".

Zachodni eksperci i analitycy zaczynają wykazywać coraz większą nerwowość, gdy mówią o współpracy Pekinu i Moskwy, która ma wyraźny wydźwięk antyzachodni.

– Wyobraźcie sobie tylko międzynarodowy kryzys, w którym Rosja i Chiny występują wspólnie, jako jeden blok – przestraszył się były portugalski minister ds. europejskich Bruno Maçaes. – Taki sojusz, jeśli stanie się faktem, może wywrócić nasz sposób uprawiania globalnej polityki – dodał.

„Te dwa kraje, działając zgodnie, mogą znacznie zaszkodzić interesom USA, nawet jeśli nigdy nie sformalizują swego sojuszu" – przestrzega „Foreign Policy".

Jednak eksperci wskazują na czynniki powstrzymujące Moskwę i Pekin przed zbytnim zbliżeniem. Chiny nie chcą się za bardzo dystansować od Waszyngtonu. W Moskwie gospodarze co prawda triumfalnie ogłosili, że w zeszłym roku wzajemne obroty handlowe wzrosły aż o 24,5 proc., do 108 mld dol. Ale handel chińsko-amerykański jest prawie sześciokrotnie większy, a chińskie inwestycje w Rosji są mniejsze niż Japonii czy nawet Singapuru.

Rosja z kolei „boi się przytłoczenia, szczególnie gospodarczego oraz statusu młodszego brata". „Czy Rosja stanie się tym, czym Kanada dla USA – partnerem niezauważalnym na tle innych supermocarstw, ale na którego zasoby energetyczne zawsze można liczyć?" – zaczęto się zastanawiać w Moskwie.

– W polityce stosunki pozostaną równoprawne. Ale w gospodarce – cóż, jesteśmy w zupełnie innych kategoriach – nie ukrywa chiński ekspert Zhao Huasheng z Szanghaju. Chińska gospodarka jest około ośmiu razy większa od rosyjskiej.

Pekin jednak potrzebuje Moskwy: jej zasobów surowców mineralnych (przede wszystkim energetycznych) oraz technologii (głównie wojskowych). „Bliższa współpraca może objąć szeroki obszar: od lotów w kosmos, rozwoju najnowszych technologii, po dyplomację i wymianę danych wywiadowczych (na temat USA)" – uważa jeden z Amerykanów. – Surowce, najnowsze technologie, cyfrowa gospodarka i loty w kosmos – wylicza z kolei chiński ekspert Li Lifan.

„Chiny powoli dochodzą do wniosku, że konfrontacja z USA przeciągnie się na dekady. Zaczynają więc doceniać rosyjskie technologie wojskowe i doświadczenie dyplomatyczne. Ale odpychają je słabość gospodarcza i strukturalna" – sądzą Amerykanie.

– USA mają wielu sojuszników, Chiny też mogą mieć sojuszników – stwierdził jednak jeden z pekińskich urzędników, mówiąc o Rosji.

Europejscy i amerykański eksperci zastanawiają się, czy taka bliskość doprowadzi w końcu do podpisania traktatu obejmującego również współpracę wojskową. Fred Kempe uważa, że „raczej nie". – Obecnie Rosja i Chiny nie są gotowe do okazywania sobie pomocy wojskowej – stwierdził z kolei generał Jewgienij Bużynski. Ale mimo to Moskwa zaczęła sugerować, że gotowa jest udostępnić swoje arktyczne porty chińskim okrętom wojennym.

– Niektórzy nazywają to nawet sojuszem autokratów – opisał stosunki chińsko-rosyjskie szef Atlantic Council Fred Kempe.

Lecąc do Moskwy, lider Chin pozostawił za sobą centralny plac Pekinu Tiananmen, na którym w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 r. czołgi rozjechały protestujących studentów. Do dzisiaj nie wiadomo, ile osób zginęło: szacunki wahają się od kilkuset do kilku tysięcy ofiar. W dzisiejszych Chinach jednak nie wolno nawet wspominać o tamtych wydarzeniach, a obchody rocznicy urządziły nieliczne grupy dysydentów poza granicami kraju.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne