„Dziś rano w Belgradzie wszystkie ulice były w większości przejezdne” – mieszkańcy stolicy przyzwyczaili się już do takich komunikatów dyrekcji transportu miejskiego. Zazwyczaj poprzedniego wieczoru manifestanci atakowani przez policję budowali barykady, które do rana musiały usuwać służby komunalne.
„W odpowiedzi na (policyjne represje) protest zaczyna przybierać charakter zdecentralizowany i rozprzestrzenia się na inne miasta. Demonstranci ustawiają barykady (…), co prowadzi do policyjnych interwencji, starć i dalszych represji” – opisują sytuację serbscy działacze społeczni.
Protesty w Serbii. Studenci szukają poparcia robotników
Część belgradzkich ekspertów uważa, że „rosnąca przemoc policyjna to sygnał, że w rządzącej partii (Serbska Partia Postępowa – SNS) rośnie zdenerwowanie”. Jej przywódcy boją się, że mogą zostać jednak zmuszeni do przeprowadzenia kolejnych przedterminowych wyborów i przegrać je.
Na razie jednak, już w czasie protestów, które trwają od listopada ubiegłego roku, w dwóch miejscowościach Serbii odbyły się lokalne wybory, które rządzący wygrali – choć niewielką większością. Wydaje się, że SNS mogłaby obecnie nie przegrać również wyborów ogólnokrajowych.
Trwający protest (którego siłą napędową są studenci) nie ma bowiem przywódców, ani jasno określonego programu. – Bez wątpienia wśród tych, którzy chcą zmiany władzy w Serbii obecnie panuje jakieś rozczarowanie. Ale nie można wcale mówić, że fala protestów wygasa – sądzi jedna z belgradzkich dziennikarek.