Rozmówca „Rzeczpospolitej” został poproszony o bilans pierwszego roku nowej kadencji władz samorządowych, zwłaszcza na przykładzie Krakowa, gdzie po dwóch dekadach rządów Jacka Majchrowskiego prezydentem został Aleksander Miszalski z Platformy Obywatelskiej. – Jeśli miałbym to powiedzieć w jednym zdaniu, to moim zdaniem to jest tylko i wyłącznie kosmetyka i gesty, bardzo drobne rzeczy, które się wydarzyły przez ten rok – ocenił Wałachowski. Zwrócił uwagę, że mimo oczekiwań mieszkańców na zmianę po 22 latach poprzedniego prezydenta, Miszalski „nie przedstawił nam jakiejś wizji Krakowa, kierunku”. Podkreślił też, że większość inwestycji realizowanych obecnie w mieście to projekty rozpoczęte za poprzednich władz, a zapowiadane przez nowego prezydenta programy, jak bon na kulturę czy metro, pozostają jedynie obietnicami.
Wałachowski zauważył, że nowy prezydent dysponuje pełnią narzędzi do rządzenia, mając większość w Radzie Miasta i wsparcie rządu centralnego. – Są wszystkie klocki, żeby podejmować dobre decyzje i rzeczywiście działać. Ale to się nie dzieje – powiedział, przywołując m.in. brak działań w sprawie opłaty turystycznej dla Krakowa. W jego ocenie polityka Platformy Obywatelskiej przypomina wciąż „metaforę ciepłej wody w kranie”, która w przeszłości wystarczała, lecz dziś „trzeba mieć jakiś pomysł na rządzenie”.
PSL chce zniesienia limitu kadencji w samorządach
W rozmowie poruszono też temat dwukadencyjności władz samorządowych i propozycji jej zniesienia, wysuwanej m.in. przez PSL. Wałachowski zwrócił uwagę, że dziś około 60 proc. włodarzy jest w trakcie drugiej kadencji, co w 2029 roku oznaczałoby konieczność ich odejścia. Wskazał, że silna pozycja prezydenta w systemie lokalnym daje mu ogromną przewagę nad konkurencją i utrwalanie się lokalnych układów. – Dwukadencyjność to jest walka po prostu o swoje interesy i utrzymywanie dalej tych lokalnych układów – powiedział, przypominając, że w wielu krajach istnieją limity kadencji, by przeciwdziałać patologiom władzy.
Czytaj więcej
Związek Miast Polskich alarmuje w sprawie dramatycznego niedofinansowania oświaty, a resort eduka...
Temat zniesienia limitu dwóch kadencji dla władz wykonawczych w samorządach wrócił po tym, jak wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział w ostatnich dniach projekt ustawy, który „przywróci pełną samodzielność wspólnotom lokalnym w zakresie wyboru władz”, cofając wprowadzony w 2018 roku przez rząd PiS limit dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Lider PSL podkreślał, że to mieszkańcy powinni w demokratycznych wyborach decydować, kto rządzi w ich gminie, i wskazywał przykłady odwoływania włodarzy w referendach jako dowód na skuteczność lokalnych mechanizmów kontroli. Pomysł PSL budzi jednak kontrowersje. Koalicja Obywatelska wyraża w tej kwestii rezerwę, a np. politycy Razem wprost go krytykują jako „zabetonowanie władzy samorządowych feudałów”. Zdaniem przeciwników zmiany dwukadencyjność wzmacnia rotację, ogranicza patologie władzy i chroni przed lokalnym klientelizmem.