"Jeszcze na nic nie mam siły, ale wczoraj cały dzień mogłem samodzielnie oddychać. Całkiem sam" - napisał Rosjanin.
Ciszył się, że nie był zmuszony do korzystania z żadnych urządzeń wspomagających oddychanie.
"Bardzo mi się to podobało. Niesamowity, niedoceniany przez wielu proces. Polecam" - napisał Nawalny.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Dziś "New York Times" podał, że Aleksiej Nawalny po wybudzeniu ze śpiączki, w rozmowie z niemieckim prokuratorem dotyczącej jego otrucia, stanowczo odmówił współpracy z rosyjskimi śledczymi.
Zapowiedział tez powrót do Rosji i kontynuowanie swojej pracy.
Nawalny, główny rosyjski krytyk Władimira Putina, stracił przytomność na pokładzie samolotu, którym z Tomska wracał do Moskwy.
Po awaryjnym lądowaniu maszyny nieprzytomny trafił do szpitala w Omsku, gdzie - według nieoficjalnych wiadomości - w jego organizmie znaleziono substancję niebezpieczną dla Nawalnego, ale i dla otoczenia.
Później jednak lekarze zaprzeczyli tej informacji, twierdząc, że ani we krwi, ani w moczu mężczyzny nie znaleziono toksycznych substancji, a utrata przytomności mogła nastąpić w wyniku zaburzeń metabolicznych, takich jak spadek poziomu cukru we krwi.
Julia Nawalna, żona opozycjonisty, w piśmie do Putina zażądała wydania zgody na transport męża do Niemiec. Na lotnisku w Omsku prawie dobę czekał na Nawalnego medyczny samolot, wysłany przez berliński szpital Charité, który zadeklarował udzielenie pomocy.
Ostatecznie Nawalny został przewieziony do szpitala Charité w Berlinie. Przez kilkanaście dni utrzymywany był w stanie śpiączki farmakologicznej.
W ciągu ostatnich kilku dni stan Rosjanina się poprawił i został on wybudzony ze śpiączki.