Oświadczenie Maduro - jak pisze Reuters - z pewnością ściągnie na niego falę krytyki ze strony władz w Bogocie, które już wcześniej oskarżały władze Wenezueli, że te udzielają schronienia członkom zbrojnych grup.
Maduro w czasie Forum w Sao Paulo, na którym zgromadzili się lewicowi politycy i aktywiści z Ameryki Południowej, nazwał Ivana Marqueza i Jesusa Santricha "liderami pokoju".
Santrich i Marquez to w rzeczywistości Seuxis Paucias Hernandez i Luciano Marin - obaj wstąpili w szeregi Rewolucyjnej Alternatywnej Siły Ludowej, ugrupowania, które powstało w 2016 roku po demobilizacji FARC i zawarciu przez kierownictwo partyzantki układu pokojowego z władzami w Bogocie.
Jednak od ubiegłego roku nie wiadomo, gdzie przebywa Marquez - Luciano Marin zniknął po tym jak jego bratanek został aresztowany i trafił do USA, gdzie zeznaje w sprawie śledztwa związanego z przemytem narkotyków. Z kolei w lipcu kolumbijski Sąd Najwyższy nakazał aresztować Santricha po tym, jak ten nie pojawił się na przesłuchaniu w sprawie zarzutów dotyczących udziału w przemycie narkotyków.
Prezydent Kolumbii Ivan Duque sugerował, że Santrich mógł uciec do Wenezueli. Maduro odparł, że o takiej możliwości dowiedział się z oświadczenia kolumbijskiego prezydenta.