Leszek Miller: Lepiej iść w szerszym porozumieniu

- Tak, jak nominacja do Oscara nie oznacza zdobycia tej nagrody, tak nominacja na listę wyborczą do Parlamentu Europejskiego, nie oznacza zdobycia mandatu. Na razie mamy do czynienia z przeglądem intencji. Kto rzeczywiście zdobędzie mandat, nie zależy od partii politycznej, tylko od wyborców - powiedział w programie #RZECZoPOLITYCE Leszek Miller, były premier i przewodniczący SLD.

Aktualizacja: 20.02.2019 12:30 Publikacja: 20.02.2019 12:09

Leszek Miller: Lepiej iść w szerszym porozumieniu

Foto: tv.rp.pl

Dzień dobry, Michał Kolanko, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Leszek Miller, były premier i przewodniczący SLD.

Dzień dobry.

Jaki sygnał wysyła Jarosław Kaczyński, gdy przedstawia takie listy do Europarlamentu, w których ministrowie są na wysokich miejscach?

To jest sygnał dotyczący powagi sytuacji i tego, że Jarosław Kaczyński zdecydował się na wysyp bardzo znanych nazwisk. Dowodzi to tego, że pokłada w tych nazwiskach nadzieję i nie chce eksperymentować z ludźmi nieznanymi.

Czy to jest sygnał o tym, że PiS wzmacnia listy, bo to są silne nazwiska dla wyborców PiS, ponieważ boi się przegrać?

Myślę, że tak, ale trzeba pamiętać o jednej rzeczy, tak jak nominacja do Oscara nie oznacza zdobycia tej nagrody, tak nominacja na listę wyborczą do Parlamentu Europejskiego, nie oznacza zdobycia mandatu. Na razie mamy do czynienia z przeglądem intencji, kto rzeczywiście zdobędzie mandat, nie zależy od partii politycznej, tylko od wyborców.

Mandaty wędrują w tej ordynacji, więc to,  że PiS miało trzy mandaty w danym okręgu, to nie znaczy, że teraz będzie miało trzy. Na ile istotna będzie rywalizacja wewnątrz list? Nie jest tak, że w przypadku Koalicji Europejskiej i w przypadku PiS, rywalizacja wewnątrz list jest intencjonalnie budowana tak, by podbić wynik całej listy?

I słusznie, dlatego, że rywalizacja wewnętrzna na liście będzie obecna i pewnie będzie dość silna. Z punktu widzenia frekwencji wyborczej ma dobry wpływ, bo rywalizacja przysparza wyborców, wzbudza większe zainteresowanie. Na pewno jak już poznamy kształt list, to przekonamy się jakie tam będą wewnętrzne targi i rywalizacje, ale to dobrze dla wyborów.

Dla Koalicji i dla PiS pewnie też, ale dla niektórych mniejszych partii w Koalicji Europejskiej, w której się znajdą, to ta rywalizacja może sprawić,  że jedynka nie będzie wcale biorąca.

Oczywiście, że tak. Jeżeli ktoś myśli, że wystarczy nominacja partii politycznej, czy komitetu wyborczego, to mało i zwłaszcza w Koalicji Europejskiej, jak już oficjalnie powstanie, to przecież tam będą kandydaci z różnych ugrupowań partyjnych, tam będzie autentyczna konkurencja i bardzo dobrze, bo będzie to zwiększać frekwencję.

Czy jest pan bliżej decyzji o starcie? Przedtem mówił pan publicznie o względach rodzinnych. 

Te względy dalej są dla mnie bardzo istotne. Dla mnie pierwszym krokiem była deklaracja SLD, pozytywna deklaracja dotycząca naszego apelu byłych premierów, SLD chce budować tę koalicję. Liczę na to, że w sobotę podobnie uczyni PSL, to byłby bardzo cenny sojusznik. Jak już te wszystkie sprawy zostaną załatwione, to będę oczekiwał rozmowy z przewodniczącym Czarzastym, o tym co dalej.

Z przewodniczącym Czarzastym, czy przewodniczącym Schetyną?

Sądzę, że jednak szefowie poszczególnych partii politycznych, będą decydowali o ewentualnym starcie członków ich partii politycznych.

Mówił pan, że cieszy się z tego, że SLD przyłączyło się do Koalicji Europejskiej. Czy myśli pan, że SLD miał wybór, po tym jak pan, pana koledzy, pan Belka, Cimoszewicz ogłosili ten apel w ramach KE?    

Myślę, że miał, bo jak słuchałem dyskusji w trakcie naszego posiedzenia, to byli i zwolennicy lewicowej koalicji i zwolennicy sojuszu SLD-PSL. Jeżeli chodzi o lewicową koalicję, to powoływano się na przykłady sprzed pięciu lat, a przecież obecna sytuacja jest taka, że praktycznie rzecz biorąc, takie partie jak Ruch Palikota, czy Razem, Inicjatywa Polska, mają śladowe poparcie i nawet gdyby SLD chciało wchodzić z nimi w sojusz, to właściwie zostałby sam na placu boju. Raczej z tego punktu widzenia liczba wariantów, które SLD mogło rozpatrywać była dosyć wąska.

Uważa pan, że był realny w jakimkolwiek punkcie, wariant, SLD-Nowoczesna?

Przez moment wyglądał bardzo poważnie, ale zarówno SLD, jak i Nowoczesna uznała, że lepiej iść w szerszym gronie. Ja też uważam, że lepiej iść w szerszym porozumieniu. Widzę bardzo charakterystyczne nieporozumienie polegające na tym, że tę koalicję traktuje się jakby ona szła do wyborów do Sejmu i Senatu, gdzie ustalenie wspólnoty programowej byłoby rzeczywiście bardzo trudne. Tutaj mamy wybory do Europarlamentu, gdzie minimum programowe jest łatwe do osiągnięcia.

 

Czytaj także: SLD przystępuje do Koalicji Europejskiej

 

 

Czyli wierzy pan w sukces tego projektu przy minimum programowym?

Tak, wierzę, dlatego, że tu bez większego problemu da się ułożyć minimum programowe, którym wszyscy kandydaci startujący do Parlamentu Europejskiego będą się mogli posługiwać.

Władysław Kosiniak-Kamysz mówi, że potrzebna jest umowa na dwie kampanie.

Myślę, że najpierw trzeba poczekać na wynik Koalicji Europejskiej i w zależności od uzyskanego wyniku, procedować dalej. Jak wynik będzie bardzo dobry, to będzie większa chęć do pójścia w podobnym układzie do wyborów parlamentarnych.

Wydaje mi się, że jednak jest pewne ryzyko w projekcie szerokiej listy. Jeśli ona zawiedzie, to przy wyborach europejskich uznawanych za niekorzystne ogólnie dla PiS z wielu powodów i korzystne dla opozycji, a ta lista zawiedzie w wyborach do Europarlamentu, to przyszłość opozycji już w maju będzie stała pod dużym znakiem zapytania.

Oczywiście, ale polityka to jest proces podejmowania nieustającego ryzyka i później weryfikowania, czy to ryzyko się opłacało. Więc jest ryzyko, ale niech pan zwróci uwagę, że tutaj naprzeciw jednych znanych nazwisk staną drugie znane nazwiska. Jedni i drudzy raczej orientują się na ludzi o jasnej tożsamości i nie chcą eksperymentować z ludźmi całkiem nieznanymi.

Robert Biedroń przedstawił swój program bardziej na wybory do Sejmu, w sobotę konwencja PiS i też pewnie program na wybory do Sejmu, więc jeśli uda się PiS-owi zmienić kierunek tej kampanii, to nagle będzie to kampania nie o minimum programowym do Europarlamentu, tylko ogólna kampania dotycząca spraw krajowych.

Kandydaci PiS-u będą się zachowywać tak jakby to były wybory do Sejmu i Senatu z kolei kandydaci Koalicji Europejskiej, powinni trzymać się charakteru tej kampanii, a więc akcentować to co jest związane z integracją Europejską i rolą Polski w tej integracji. Myślę, że zwłaszcza Koalicja Europejska powinna tego pilnować i mówić wyraźnie: panowie, wy coś mówicie co nadaje się do dyskusji, która za chwilę będzie, do sejmu i senatu, trzymajcie się kwestii europejskiej, bo to są wybory do Parlamentu Europejskiego.

                               

    

Dzień dobry, Michał Kolanko, #RZECZoPOLITYCE. Moim gościem jest Leszek Miller, były premier i przewodniczący SLD.

Dzień dobry.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Minister wskaże kierunki polityki zagranicznej
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Polityka
Kolejny minister idzie do PE? "Powiedziałem, że przyjmę takie zadanie"
Polityka
Dariusz Joński o Mariuszu Kamińskim: Nie żałuję pytania o to, czy był trzeźwy
Polityka
Lewicowa rozgrywka o mieszkania. Partia chce miejsca w Ministerstwie Rozwoju