rp.pl: Dlaczego Donald Trump zerwał rozmowy z Kim Jong Unem w Hanoi?
Marcin Jacoby: Stany Zjednoczone oczekiwały znacznych ustępstw ze strony Korei Północnej przy utrzymaniu międzynarodowej blokady handlowej, jednym słowem bezwarunkowej denuklearyzacji kraju. Kim gotowy był do rozpoczęcia denuklearyzacji, ale jedynie w sytuacji, w której uzyskałby zniesienie lub przynajmniej znaczne ograniczenie sankcji handlowych, spowalniających rozwój gospodarczy jego kraju. A zatem pozycje wyjściowe obydwu liderów były bardzo trudne do pogodzenia. Obydwaj są twardymi negocjatorami i trudno wyobrazić sobie sytuację, w której jeden z nich zrezygnowałby całkowicie ze swojej agendy. Obydwaj są również pod ogromną presją osiągnięcia sukcesu: Trump atakowany jest w domu przez niemal wszystkie siły polityczne, zaś sens negocjacji z Koreą Północną podaje w wątpliwość nawet jego własny gabinet, z Boltonem na czele. Kim, który prowadzi Koreę Północną w kierunku otwarcia dyplomatycznego, rozwoju gospodarczego i demilitaryzacji w sposób absolutnie bezprecedensowy, ma w domu wielu wrogów takiej linii, szczególnie w szeregach armii. Obydwaj chcą i potrzebują wymiernych wyników rozmów. Być może z tego powodu podczas negocjacji w Hanoi obydwie strony zamiast dążyć do konsensusu, jedynie zaostrzyły swoje stanowiska. Trump zażądał więcej, niż zlikwidowanie ośrodka Yongbyon, a Kim domagał się całkowitego zniesienia sankcji. Wydaje się, że Trump wolał przerwać rozmowy, dając do zrozumienia, że ze swoich pozycji nie ustąpi. To również element długofalowych negocjacji, bo przecież szczyt w Hanoi to zaledwie kolejny punkt w tym długotrwałym procesie.