Dziś filmy animowane kręci się przy użyciu komputerów, które znacząco skracają czas produkcji, ułatwiają wprowadzanie poprawek czy wręcz automatyczne generowanie całych sekwencji. Dlatego warto docenić siedmioletnią harówkę rysowników pracujących nad grą „Cuphead". Ludzie ci własnoręcznie przygotowali wszystkie animacje i w ten sam sposób namalowali liczne tła. Kolorowali je co prawda na komputerach, ale i tak mieli mnóstwo roboty. W czasach Walta Disneya wystarczyło opracować 24 klatki, by mieć sekundę gotowego materiału. Dziś potrzeba ich aż 60.

„Cuphead" to historia dwóch chłopców z filiżankami zamiast głów (zapożyczonych z klasycznej japońskiej animacji propagandowej z 1936 roku). Obaj przegrali w kasynie swoje dusze i teraz muszą pracować dla diabła. Gracz przemierza z nimi długie poziomy pełne niebezpieczeństw i rozprawia się z kolejnymi przeciwnikami. Nie musi rozwiązywać zagadek logicznych ani też podejmować trudnych decyzji. Wystarczy, że pomoże bohaterom biegać, skakać i strzelać.

„Cuphead" jest trudną grą. Wymaga małpiej zręczności i imponującego refleksu. Wystarczy jeden błędny ruch, zbyt wolne naciśnięcie klawisza, by zabawę trzeba było zaczynać od początku. Komu to niestraszne, z pewnością program doceni.

Największym atutem gry jest właśnie oprawa. Sącząca się w tle jazzowa muzyka idealnie pasuje do nieco archaicznych, ale bardzo oryginalnych animacji. Pomysły twórców zaskakują surrealizmem. W której innej produkcji walczy się z nagrobkiem swojego przeciwnika albo z kotem i duchami pożartych przez niego myszy? W latach 30. filmy były pełne podobnych motywów. Fajnie, że ktoś o tym przypomniał.

„Cuphead", Studio MDHR Entertainment, PC, Xbox One