Na początku marca pod oficjalną rezydencję Netanjahu w Jerozolimie podjechało kilka nieoznakowanych radiowozów. Uzbrojeni w długą broń ochroniarze otworzyli bramę i wpuścili samochody na teren posiadłości. Obecnym na miejscu reporterom przez ogrodzenie udało się zobaczyć tylko, jak policjanci niosący teczki z dokumentami wchodzą do budynku, gdzie urzęduje premier. Przed rezydencją zebrało się kilkanaście osób, domagających się ustąpienia Netanjahu w związku z toczącymi się przeciwko niemu śledztwami. Jeden z nich w rozmowie z dziennikarzami mówił: „Nie może rządzić i podejmować ważnych decyzji, kiedy ciążą na nim coraz poważniejsze zarzuty. Powinien ogłosić, że nie jest w stanie sprawować urzędu i wskazać kogoś innego". W tym samym czasie śledczy przesłuchują premiera w aferze korupcyjnej związanej z firmą Bezeq, zwanej także „Sprawą 4000". Równolegle w Tel Awiwie zeznania przed specjalną jednostką policji ds. przestępczości Lahav 433 składa żona szefa rządu Sara.
Dwa tygodnie później funkcjonariusze po raz drugi przyjadą do premiera, by zadać mu pytania w tym samym śledztwie. Łącznie służby przesłuchiwały go już dziewięć razy. Biorąc pod uwagę, że na światło dzienne wychodzi coraz więcej jego niejasnych powiązań finansowych, Netanjahu może się spodziewać kolejnych odwiedzin policji. Pętla się zaciska.
Słodki łobuz
Owacje na stojąco, okrzyki radości i gromki aplauz co kilka minut – przemawiając przed członkami Amerykańsko-Izraelskiego Komitetu Spraw Publicznych (AIPAC), Beniamin Netanjahu choć na chwilę mógł zapomnieć o swoich problemach z wymiarem sprawiedliwości. W Waszyngtonie był gwiazdą. Premier żywo gestykulował, chodził po scenie i żartował, czym wywoływał kolejne fale braw. Po tym jak podziękował Donaldowi Trumpowi za uznanie Jerozolimy stolicą Izraela, zapytał zebranych, czy pamiętają film z Clintem Eastwoodem pt. „Dobry, zły i brzydki". „Chcę powiedzieć wam o dobrych, złych i pięknych rzeczach. Dobre jest to, co robimy w Izraelu, co pomaga uczynić świat lepszym miejscem. Złe jest to, co wrogie siły chcą zrobić Izraelowi i światu. Mówię tu o Iranie" – podkreślił Netanjahu. Całe, trwające ponad 30 minut, wystąpienie premiera nie było jednak przeznaczone tylko do członków AIPAC. Mieli je usłyszeć głównie obywatele Izraela. Szef rządu chciał im udowodnić, że nawet w obliczu podejrzeń o korupcję wciąż, tak jak zawsze, jest silny i rozdaje karty.
Do Beniamina Netanjahu już wiele lat temu przylgnęło przezwisko „Magik". Nadano mu je ze względu na niezwykłą umiejętność przetrwania na scenie politycznej mimo wszelkich przeciwności. Już w 1996 roku zaskoczył wszystkich, gdy w wyborach na premiera pokonał dużo bardziej doświadczonego Szimona Peresa. Rok później szef rządu po raz pierwszy musiał odpierać oskarżenia wysuwane pod swoim adresem. Dziennikarze telewizji Channel 1 ujawnili, że prawnik Roni Bar-On związany z partią Likud, na której czele stał Netanjahu, otrzymał stanowisko prokuratora generalnego w zamian za przysługę. Bar-On miał załatwić ugodę w sprawie współpracownika premiera oskarżanego o korupcję.
Po tych doniesieniach natychmiast wszczęto policyjne dochodzenie, a część ministrów zapowiedziała, że jeśli informacje mediów okażą się prawdziwe, szef rządu powinien ustąpić. Szczęśliwe dla Netanjahu prokuratura oświadczyła, że nie ma dostatecznych dowodów, by postawić go w stan oskarżenia. Śledczy zaznaczyli jednak, że „istnieją podejrzenia" co do stosowności jego zachowania. „Bibi", jak pieszczotliwe nazywany jest w Izraelu Netanjahu, po raz drugi na czele rządu stanął w 2009 roku i sprawuje tę funkcję nieprzerwanie od prawie dekady. Przez ten czas on i jego rodzina kilkakrotnie byli podejrzewani o nadużycia finansowe. Trzy lata temu dziennikarze śledczy telewizji Channel 10 dotarli do raportu Kontrolera Państwa Jozefa Szapira, w którym stwierdzał on, że ponad połowa podróży zagranicznych premiera była finansowana przez bogatych biznesmenów albo obce rządy.