Finał rozgrywek Ekstraklasy: Wszystko w rękach Piasta

Drużyna Waldemara Fornalika musi pokonać w ostatniej kolejce Lecha Poznań, by nie oglądając się na pozostałe wyniki, zapewnić sobie pierwszy tytuł.

Aktualizacja: 19.05.2019 07:12 Publikacja: 16.05.2019 18:23

Joel Valencia w hiszpańskiej lidze wystąpił w zaledwie jednym meczu (8 minut, ale za to z Realem Mad

Joel Valencia w hiszpańskiej lidze wystąpił w zaledwie jednym meczu (8 minut, ale za to z Realem Madryt). W Polsce ma szansę na mistrzostwo

Foto: PAP

Piast powinien był to zrobić już w środę w meczu z Pogonią. W Szczecinie piłkarze Waldemara Fornalika dwukrotnie trafili w poprzeczkę, a w doliczonym czasie gry Tom Hateley biegł z piłką z okolic własnego pola karnego sam na bramkę Jakuba Bursztyna, ale został niemal dogoniony, stracił rytm biegu i się przewrócił.

Na usprawiedliwienie Anglika należy dodać, że po 96 minutach gry w przedostatnim meczu sezonu mógł być zmęczony. Aczkolwiek jego ojciec – Mark, środkowy napastnik reprezentacji Anglii na przełomie lat 80. i 90., gracz Milanu czy Monaco – taką okazję wykorzystałby pewnie z zamkniętymi oczami.

Po raz pierwszy w rundzie finałowej Piast nie wygrał spotkania – wciąż pozostaje jednak bez porażki i losy tytułu mistrzowskiego piłkarze Fornalika mają we własnych rękach. W niedzielę muszą wygrać z Lechem Poznań w Gliwicach i wtedy, nie oglądając się na wyniki w pozostałych meczach, zdobędą pierwsze od 30 lat mistrzostwo dla Górnego Śląska. W niecodziennej sytuacji znaleźli się piłkarze Lecha, którzy mogą okazać się języczkiem u wagi. Jeśli pokonają Piasta, a swój mecz – z Zagłębiem Lubin u siebie – wygra Legia, to tytuł pozostanie w Warszawie. Oczy wszystkich będą skierowane na piłkarzy Dariusza Żurawia, który w czwartek podpisał dwuletni kontrakt z Lechem. Czytając media społecznościowe, łatwo się przekonać, że część kibiców niegrającego już o nic i kończącego fatalny sezon Lecha, niekoniecznie oczekuje podjęcia w Gliwicach walki. Byle tylko największy rywal – Legia – nie sięgnął po kolejny tytuł.

Piast jest pierwszy w tabeli, w rundzie finałowej wygrał pięć spotkań. W sezonie zasadniczym, w lutym, rozgromił Lecha u siebie aż 4:0. Piast zdobył więcej bramek od Kolejorza, mniej stracił, jest w tym sezonie pod każdym względem lepszy. Tymczasem jeśli Lech przegra, i tak znajdą się poszukiwacze spisków, którzy będą święcie przekonani, że Lech nie zagrał uczciwie. Jeśli zaś piłkarze Dariusza Żurawia podejdą do sprawy poważnie i mimo wszystko uda im się w Gliwicach wygrać, narażą się na gniew kibiców. A w Polsce niestety to poważna sprawa.

Tak czy inaczej Piast jest najbliżej mistrzostwa. To wzór dla Polonii Warszawa, ŁKS Łódź czy innych upadłych klubów, które odradzały się w niższych ligach. Ten niegdyś dwukrotny finalista Pucharu Polski od końca lat 80. upadał. Sekcja piłkarska klubu z Gliwic de facto nie istniała – w jej ramach funkcjonowała drużyna juniorów i dwa, niepełne, zespoły trampkarzy.

Seniorów reaktywowano dopiero w 1997 roku i rozpoczęli oni swoją działalność od najniższego szczebla rozgrywek, czyli zabrzańskiej B klasy. Musieli rywalizować z ŁTS Łabędy, Stalą Zabrze czy drugim zespołem Gierałtowic. Niemal równo dwie dekady później potrzeba im już tylko jednego zwycięstwa, by otwierać szampany i otwartym autobusem przejechać przez Gliwice.

W Warszawie chyba zdają sobie sprawę, że w tym sezonie Legia nie zasłużyła na tytuł. Jedna statystyka w szczególny sposób obrazuje tę zapaść – drużyna Aleksandara Vukovicia w rundzie finałowej była na prowadzeniu zaledwie przez 11 minut. Nie wygrywała albo strzelała zwycięskie gole niemal równo z końcowym gwizdkiem. 11 minut – 660 sekund – to zdecydowanie najgorszy wynik spośród wszystkich klubów ekstraklasy. Występy Legii (do rundy finałowej przystępowała z siedmioma punktami przewagi nad Piastem) na ostatnim etapie sezonu nie upoważniają piłkarzy z Warszawy do poważnego myślenia o obronie mistrzostwa. Wystarczy powiedzieć, że w trzech ostatnich meczach walcząca o szósty w ostatnich siedmiu latach tytuł Legia zdobyła... jeden punkt. Przegrała w Warszawie z Piastem 0:1 i dała mu się wyprzedzić w tabeli, zremisowała u siebie z niegrającą o nic Pogonią, a gdy już miała nóż na gardle, przegrała w Białymstoku, i to strzelając gola samobójczego.

Vuković się miota, po remisie z Pogonią dokonał aż sześciu zmian w podstawowym składzie przed meczem z Jagiellonią. W ogóle zła seria Legii zbiegła się w czasie z ogłoszeniem, iż Serb podpisał roczną umowę i nie będzie trenerem tymczasowym do końca sezonu, ale poprowadzi klub także jesienią.

Nieco ciszej mówi się o zapaści Lechii Gdańsk, która od kiedy sięgnęła po Puchar Polski, nie wygrała w lidze meczu. Piłkarze Piotra Stokowca, którzy do rundy finałowej przystępowali z pozycji lidera, przegrywając w środę w Poznaniu, ostatecznie stracili szansę na mistrzostwo.

O ostatnie miejsce w pucharach rywalizuje Jagiellonia z Cracovią – czyli była i obecna drużyna Michała Probierza. Wciąż szanse na utrzymanie ma Miedź Legnica, ale musiałaby wygrać w Krakowie z najlepszą w grupie spadkową Wisłą i liczyć na potknięcie grającej u siebie Wisły Płock ze zdegradowanym już Zagłębiem Sosnowiec. Wszystko wskazuje więc na to, że obaj beniaminkowie wrócą do I ligi.

OSTATNIA KOLEJKA

Grupa spadkowa (wszystkie mecze w sobotę o 15.30, transmisja w Canal+ Sport)

Wisła Kraków – Miedź Legnica, Śląsk Wrocław – Arka Gdynia, Korona Kielce – Górnik Zabrze, Wisła Płock – Zagłębie Sosnowiec.

Grupa mistrzowska (wszystkie mecze w niedzielę o 18.00, transmisja w Canal+ Sport)

Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok, Legia Warszawa – Zagłębie Lubin, Piast Gliwice – Lech Poznań, Cracovia – Pogoń Szczecin

Grupa mistrzowska

1. Piast 36 69 56-33

2. Legia 36 67 53-36

3. Lechia 36 64 52-38

4. Cracovia 36 57 45-40

5. Jagiellonia 36 57 55-50

6. Zagłębie L. 36 52 55-46

7. Lech 36 52 49-47

8. Pogoń 36 49 54-54

Grupa spadkowa

9. Wisła K. 36 49 63-58

10. Korona 36 47 42-51

11. Górnik 36 43 45-53

12. Arka 36 42 49-47

13. Śląsk 36 41 45-45

14. Wisła P. 36 40 50-58

15. Miedź 36 37 35-61

16. Zagłębie S. 36 28 49-80

Piast powinien był to zrobić już w środę w meczu z Pogonią. W Szczecinie piłkarze Waldemara Fornalika dwukrotnie trafili w poprzeczkę, a w doliczonym czasie gry Tom Hateley biegł z piłką z okolic własnego pola karnego sam na bramkę Jakuba Bursztyna, ale został niemal dogoniony, stracił rytm biegu i się przewrócił.

Na usprawiedliwienie Anglika należy dodać, że po 96 minutach gry w przedostatnim meczu sezonu mógł być zmęczony. Aczkolwiek jego ojciec – Mark, środkowy napastnik reprezentacji Anglii na przełomie lat 80. i 90., gracz Milanu czy Monaco – taką okazję wykorzystałby pewnie z zamkniętymi oczami.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego