Wojciech Szczęsny: Kac po mundialu już minął

Bramkarz reprezentacji i Juventusu o eliminacjach Euro 2020, cierpieniach po mundialu, Buffonie i De Ligtcie.

Aktualizacja: 03.09.2019 15:15 Publikacja: 03.09.2019 14:58

Wojciech Szczęsny: Kac po mundialu już minął

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Rzeczpospolita: Dowiedział się już pan, kto będzie pierwszym bramkarzem reprezentacji w meczach ze Słowenią i Austrią?

Wojciech Szczęsny: Jeszcze nie. Pewnie w niedługo się dowiem, szczególnie biorąc pod uwagę, że za trzy dni gramy.

Jakiej decyzji się pan spodziewa?

Szczerze mówiąc, żaden z nas nie wie jak będzie. Od lat scenariusz jest taki sam: ten który gra, stara się wypaść jak najlepiej, drugi wspiera kolegę. A i tak bywa, że najważniejszym selekcjonerem jest los. Przyzwyczailiśmy się z Łukaszem Fabiańskim do takiej sytuacji i dla każdego z nas byłoby chyba dziwnie przyjechać na kadrę i wiedzieć, kto jest pierwszym bramkarzem.

Jesteście na autostradzie do Euro?

Jesteśmy w połowie drogi, no trochę za połową. Mamy 12 punktów, a 20 da awans. Nie ma co ukrywać, jesteśmy w dobrej sytuacji, a te dwa najbliższe mecze dadzą nam odpowiedź jak daleko zaszliśmy. Dwa pozytywne wyniki bardzo nas przybliżą do awansu.

Uważacie się za drużynę od której należałoby wymagać wyników na turnieju, a nie podczas eliminacji?

Najpierw awansujmy. Historia naszych występów na wielkich imprezach w ostatnich latach, oczywiście poza Euro 2016 we Francji, pokazuje, że trzeba mieć dużo pokory. Im więcej nadziei, tym później większy zawód. Na pewno trzeba od nas wymagać awansu. Nie powinniśmy świętować i robić imprez z okazji samego dostania się na turniej. Szczególnie jeśli mówimy o Euro, na które jest łatwiej awansować.

Dlaczego kadra Brzęczka przez pierwsze pół roku głównie przegrywała, a kolejne sześć miesięcy to same efektowne zwycięstwa? To tylko kwestia rywali?

Na pewno nie kwestia rywali, chociażby wyjazdowy mecz z Austrią był znacznie trudniejszy niż niektóre mecze towarzyskie z początku kadencji trenera Brzęczka. Wydaje mi się, że trzeba to wytłumaczyć kacem pomundialowym. Każdy z nas z osobna bardzo przeżył porażkę w Rosji. Dla nas wszystkich była to najważniejsza impreza w życiu. Bolało nas to bardzo, więc po tej klęsce był widoczny brak entuzjazmu. Trudno było się przestawić. Później zaczęły się eliminacje, pojawił się nowy cel, w końcu znów było o co grać. Na szczęście w tym nieprzyjemnym momencie nie było meczów eliminacyjnych. Więc los nam pomógł.

Kac już puścił?

Tak. Pojawienie się nowego celu bardzo w tym pomogło. Wygrana na początek we Wiedniu, z bezpośrednim rywalem do awansu, tchnęła w nas nowe życie.

Wygrana w Lidze Mistrzów jest pańską obsesją?

Obsesją bym tego nie nazwał, ale absolutnie jest to moje marzenie. Przede wszystkim jest to jednak cel postawiony zespołowi i do tego celu dążymy. Nie można mówić o obsesji w sytuacji, gdy kandydatów do wygrania Ligi Mistrzów jest siedmiu-ośmiu. Trzy kluby z Anglii, dwa z Hiszpanii, po jednym z Niemiec i z Francji.

W Juve po Matthijsie de Ligtcie faktycznie widać, że to będzie ktoś wielki?

Obserwując go na treningach – zdecydowanie tak. Gdyby ktoś miał jednak oceniać wyłącznie na podstawie meczu z Napoli to już niekoniecznie. Ale jesteśmy bardzo spokojni, bo widać, że poza wielką jakością piłkarską, to  dojrzały chłopak. Dopiero niedługo skończy 20 lat, a ma postawę lidera. Co jest o tyle ciekawe, że on jeszcze nie mówi po włosku, a już wydaje się być jednym z liderów w szatni. Bije od niego energia, ma niesamowity charakter i wielką przyszłość przed sobą.

A jak to jest mieć jednego z najlepszych bramkarzy w historii jako zmiennika?

Niedawno powiedziałem w jednym z wywiadów, że obecnie najlepszy bramkarz na świecie był moim zmiennikiem w Romie (Alisson Becker, obecnie zawodnik Liverpoolu – przyp. red.), a najlepszy bramkarz w historii jest teraz moim rezerwowym w Juventusie. Konsekwencje tego są takie, że widocznie muszę być i najlepszy na świecie i najlepszy w historii (śmiech). A tak poważnie to dodatkowy rok z Gigim Buffonem, uczenia się od niego, jest niesamowitą sprawą. To nie tylko dobry ruch da Juventusu, ale również dla mnie. Nawet grając w meczach takiego doświadczenia nie zdobędziesz. Mam unikatową okazję na co dzień współżyć, dyskutować, wspólnie ćwiczyć z jednym z najlepszych bramkarzy w historii tego sportu. Żadne pieniądze tego nie kupią.

Wasza relacja się zmieniła wraz ze zmianą konfiguracji?

Nie, zapewne też dlatego, że ja nie byłem nieprzyjemny, gdy siedziałem na ławce, więc teraz Gigi nie jest nieprzyjemny, gdy to on jest tym drugim. Żaden z nas nie kopał pod drugim dołków. Dobre relacje mieliśmy też gdy Gigi był w Paryżu.
 
Nie ma pan poczucia, że w Turynie zbudowano zespół, który już od marca będzie mógł się skupić na godnym fetowaniu końca kariery Buffona, bo wszystko już będzie jasne?

Byłby miło. Myślicie, że wygrywanie się nudzi? Głód zwycięstw jest taki sam gdy walczy się o pierwsze i dziewiąte mistrzostwo. Nie narzekałbym gdyby liga w tym sezonie skończyła się tak, jak w poprzednim. Ale myślę, że będzie trudniej. Dystans między nami a Napoli i Interem jest niewielki.

A co to będzie oznaczało jeśli Łukasz Fabiański posadzi tego najlepszego w historii na ławce?

Rzeczpospolita: Dowiedział się już pan, kto będzie pierwszym bramkarzem reprezentacji w meczach ze Słowenią i Austrią?

Wojciech Szczęsny: Jeszcze nie. Pewnie w niedługo się dowiem, szczególnie biorąc pod uwagę, że za trzy dni gramy.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Kylian Mbappe po siedmiu latach żegna się z Paryżem. Transfer do Realu coraz bliżej
Piłka nożna
Poznaliśmy finalistów. Kto zagra o puchary Ligi Europy i Ligi Konferencji?
Piłka nożna
Trzy minuty szaleństwa. Echa meczu Bayern-Real
Piłka nożna
Real - Bayern. Czy Szymon Marciniak popełnił błąd? Były sędzia Marcin Borski wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Piłka nożna
Maciej Rybus uczcił w Rosji Dzień Zwycięstwa. Były reprezentant pojawił się z symbolem wojskowym