Tomasz Pietryga: Nowe prawo, stare grzechy

W 2019 roku w legislacji nic się nie poprawiło. Zmian w przepisach było dużo, często wprowadzanych byle jak.

Publikacja: 30.12.2019 19:00

Tomasz Pietryga: Nowe prawo, stare grzechy

Foto: Adobe Stock

Główny grzech to nadprodukcja prawa, nieuleczalna od lat przypadłość polskiego parlamentu. Gdyby stworzyć wykres pokazujący liczbę opublikowanych w Dzienniku Ustaw aktów prawnych, piąłby się on nieubłaganie w górę. Tak było i w mijającym roku: 2523 akty prawne na dzień przed sylwestrem dają niemal pewność, że rekord zostanie pobity. Praktyka wrzucania rozporządzeń na ostatnią chwilę jest bowiem kolejną niechlubną normą.

Kolejny grzech pieczołowicie pielęgnowany od lat to brak przewidywalności i stabilności prawa. A przecież nie tak dawno rząd szumnie ogłosił kopernikański przewrót: konstytucję biznesu. Stabilne prawo miało być jedną z głównych jej zasad, nie na papierze, ale w realnym życiu. Rzeczywistość, zwłaszcza ta budżetowa, szybko weryfikuje wiarygodność takich postanowień.

Wprowadzona pod koniec roku szybko i bez konsultacji z branżą podwyżka akcyzy jest tego najlepszym dowodem. A po drodze słynny, szczęśliwie nieuchwalony, limit 30-krotności, który po wyborach wyciągnięto z kapelusza, więc przedsiębiorcy jeszcze kilka tygodni przed 1 stycznia 2020 r. nie byli pewni, jak konstruować fundusze płac na nowy rok. Szczytem lekceważenia konstytucyjnych zasad był słynny test przedsiębiorcy, którym przez kilka miesięcy straszono, fundując przedsiębiorcom rollercoaster: wejdzie, nie wejdzie, aby w końcu pod presją krytyki wycofać się z niego.

Osobnym legislacyjnym zagadnieniem był ciąg dalszy telenoweli „Zmiany w ustawach sądowych", ze szczytowym osiągnięciem, czyli ekspresowym uchwaleniem ustawy dyscyplinującej sędziów. Ustawy zasługującej na miano największego bubla prawnego. Niczego niezmieniającej w konflikcie o sądownictwo. Niepoprawiającej jego jakości, nieprzyspieszającej procesów, nieprowadzącej do kompromisowego rozwiązania kryzysu, lecz nastawionej na wyniszczającą konfrontację, choć naczelną zasadą Konstytucji RP jest współdziałanie władz.

Do bubli prawnych można też zaliczyć wprowadzenie obowiązku raportowania tzw. schematów podatkowych (MDR). Choć nakazała to Unia, ustawodawca wykazał się niebywałą nadgorliwością, utrudniając życie przedsiębiorcom i rozbudowując nieefektywną biurokratyczną czapę.

Perłami były zmiany w kodeksie postępowania karnego, przywrócenie sądów gospodarczych i zmiana  procedur. Na ich ocenę przyjdzie jednak poczekać.

W mijającym roku nie było jakościowego przełomu, było za to dużo i często byle jak.

Czytaj też: Prawne perły i buble 2019 r.

Główny grzech to nadprodukcja prawa, nieuleczalna od lat przypadłość polskiego parlamentu. Gdyby stworzyć wykres pokazujący liczbę opublikowanych w Dzienniku Ustaw aktów prawnych, piąłby się on nieubłaganie w górę. Tak było i w mijającym roku: 2523 akty prawne na dzień przed sylwestrem dają niemal pewność, że rekord zostanie pobity. Praktyka wrzucania rozporządzeń na ostatnią chwilę jest bowiem kolejną niechlubną normą.

Kolejny grzech pieczołowicie pielęgnowany od lat to brak przewidywalności i stabilności prawa. A przecież nie tak dawno rząd szumnie ogłosił kopernikański przewrót: konstytucję biznesu. Stabilne prawo miało być jedną z głównych jej zasad, nie na papierze, ale w realnym życiu. Rzeczywistość, zwłaszcza ta budżetowa, szybko weryfikuje wiarygodność takich postanowień.

Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?