I pewnie właśnie w poniedziałek zaczną działać przepisy, które w trybie awaryjnym szybko pozwolą powołać prezydentowi w miejsce sędziego Rzeplińskiego p.o. prezesa. Kolejnym krokiem będzie dopuszczenie do orzekania trzech sędziów wybranych przez PiS, a nieuznawanych dotąd przez Rzeplińskiego. W efekcie w TK pełną swobodę działania będzie miało już siedmiu sędziów wybranych z rekomendacji PiS. To grunt pod wybory nowego prezesa.
Ten najpewniej zostanie wybrany jeszcze przed świętami. P.o. prezesa zwoła Zgromadzenie Ogólne, które wyłoni kandydatów, którzy zostaną przedstawieni prezydentowi. Wybór przebiegnie bez komplikacji. Ewentualny bojkot nowych wyborów przez ośmiu sędziów z rekomendacji PO zatem na nic się nie zda. W efekcie już nawet w środę prezydent może wskazać następcę Rzeplińskiego.
Pod znakiem zapytania stoi to, jak zachowają się obrońcy starego porządku. Czy zaakceptują reżim nowych przepisów, godząc się na przejęcie kontroli nad TK przez sędziów z rekomendacji PiS, czy też wejdą w otwarty konflikt, nie akceptując awaryjnej procedury wyborów i uzasadniając swoją postawę obroną konstytucji.
W tym scenariuszu władze w TK przejmie wiceprezes Andrzej Biernat, a obrońcy TK oświadczą, że nie akceptują wadliwego wyboru dokonanego przez prezydenta. Zakwestionowany może zostać również m.in. status p.o. prezesa, który zainicjował nowe wybory: nie ma on umocowania w konstytucji.
Jeśli tak, spór wokół TK wejdzie w najbardziej destrukcyjną fazę. Pojawi się dwuwładza. Z jednej strony nowy prezes wybrany w trybie awaryjnym stojący na czele sześciu sędziów rekomendowanych przez PiS, a naprzeciwko wiceprezes Biernat, który będzie uznawany przez siedmiu sędziów z rekomendacji PO.