Rocznica minęła, problemy zostały

Zmarnowaliśmy 100-lecie niepodległości. Choćby do wspólnego zademonstrowania gotowości do przełamania podziałów. Pęknięta politycznie Polska nigdy nie będzie bezpieczna – ostrzegają ekonomista i pracodawca.

Publikacja: 14.11.2018 20:00

Rocznica minęła, problemy zostały

Foto: Adobe Stock

Coraz więcej ośrodków analitycznych alarmuje, że po 2020 r. może wystąpić w gospodarce światowej wstrząs o mocy porównywalnej z tym z roku 2008, a nawet większej. Rządy narodowe i gospodarki krajowe nie są na to przygotowane. Możliwości Polski są co gorsza wydatnie ograniczone. To skutek głębokiego politycznego podziału, jaki przebiega przez nasze społeczeństwo. Jeśli tego pęknięcia nie usuniemy, ewentualny kryzys będzie dla nas druzgoczący.

Zagrożenia, które może przynieść przyszłość, godzące w fundamenty naszego istnienia muszą być traktowane priorytetowo w stosunku do bieżących i drobniejszych potrzeb. Zasadność tej reguły potwierdzona jest naszą własną historią. W 1931 roku Eugeniusz Kwiatkowski w pracy „Dysproporcje" napisał: „Czynnik reprezentujący zagadnienia przyszłości winien być i faktycznie, i moralnie znacznie silniejszy, i bardziej jednolity niż czynnik wyrażający potrzeby i postulaty dnia dzisiejszego, jeżeli ma być stworzona równowaga, gwarantująca warunki rozwoju". Warto podkreślić, że Kwiatkowski pisał te słowa na dwa lata przed dojściem w Niemczech nazistów do władzy.

Groźba tsunami gospodarczego

Dziś zagrożenia mają inną postać. To nie tylko wizja gospodarczego tsunami, które może zmieść gospodarki wielu mniejszych krajów – o czym mówiono na zakończonym niedawno argentyńskim szczycie grupy B20, reprezentującej świat biznesu i doradzającej państwom grupy G20. Mogą to być inne wydarzenia o światowym zasięgu i potężnej mocy. Co roku na World Economic Forum w Davos ogłaszany jest raport (Global Risks Report), którego autorzy zestawiają i omawiają najistotniejsze zagrożenia współczesnego świata. W 2018 r. do najbardziej prawdopodobnych zaliczono ekstremalne wydarzenia pogodowe, katastrofy naturalne, cyberataki, oszustwa i kradzieże danych oraz niepowodzenie działań ukierunkowanych na zahamowanie zmian klimatu.

Tego rodzaju sygnały ostrzegawcze są powtarzane systematycznie. Oznaczają, że niepewność odnosząca się do wystąpienia światowych szoków gospodarczych oraz globalne zagrożenia narastają – i nie potrafimy znaleźć na nie adekwatnych odpowiedzi. Te zagrożenia Polski nie ominą. Nie możemy im zapobiec, możemy się jednak przygotować i zabezpieczyć.

Wydaje się, że trzeba na tę kwestię spojrzeć z dwóch perspektyw. Z jednej strony od zewnątrz do wewnątrz (outside looking in), z drugiej – od wewnątrz do zewnątrz (inside looking out).

Ta pierwsza perspektywa pozwala rozpoznać poziom wewnętrznej odporności (resilience). Każda gospodarka, ale także każde przedsiębiorstwo jest narażone na zewnętrzną presję i szoki. W konkurencyjnej walce ciosów nie da się uniknąć, ale można je amortyzować. Z jednej strony dzięki sprawności organizacyjnej i zarządczej poszczególnych przedsiębiorstw krajowych, z drugiej – dysponowaniu przez nie odpowiednimi rezerwami, czyli różnego rodzaju kapitałem własnym.

Wysoki poziom odporności to cecha dobrze zorganizowanego przedsiębiorstwa, którego zarząd potrafi w porę rozpoznawać i korygować nieuchronnie ujawniające się wewnętrzne dysfunkcje. To samo dotyczy całej gospodarki krajowej.

Źródła siły ekonomicznej

Perspektywa od wewnątrz do zewnątrz pozwala z kolei określić zdolność do podjęcia wyzwań i sprostania konkurencji. Ta zdolność odzwierciedla siłę ekonomiczną gospodarki krajowej i jej przedsiębiorstw. Zasadniczą kwestią jest to, co tę siłę generuje. W dłuższej perspektywie źródłem ekonomicznej siły jest produktywność, rozumiana jako zdolność do wytworzenia większej puli dóbr i usług, przy niezmienionym lub nawet zmniejszonym zużyciu zasobów.

Nowocześnie rozumiane bezpieczeństwo to połączenie odporności i produktywności, sprawności i rozwoju. Nie może być ono jak kiedyś rozumiane statycznie, tylko od strony zabezpieczenia się. Współczesny świat gwałtowne się przeobraża pod przemożnym wpływem globalizacji, finansjalizacji i cyfryzacji. Skala niepewności i zagrożeń jest większa niż w przeszłości.

Problemem współczesnej gospodarki rynkowej jest także to, że szoki występują w niej z nasilającą się częstotliwością i są coraz intensywniejsze (przyjmują skrajne wartości zmiennych). A to oznacza, że odporność organizacji i struktur gospodarczych – w tym gospodarki krajowej – jest wystawiona na coraz trudniejsze próby. Dlatego istotne jest, w jakim stopniu wzrasta jej potencjał poprzez produktywność, przekształcając ją w gospodarczą siłę.

Słabości strukturalne

Z tego punktu widzenia w naszej gospodarce wyraźnie rysują się trzy zasadnicze strukturalne słabości: niski poziom inwestycji przedsiębiorstw i oszczędności gospodarstw domowych, niski poziom innowacyjności kreatywnej, wysoki poziom długu publicznego. Kolejne rządy deklarują i podejmują działania mające je eliminować, ale są one co najwyżej połowiczne. Pod tym względem mamy długotrwały zastój. I niewątpliwe trzeba to wiązać ze słabościami naszego państwa i małą skutecznością polityki gospodarczej w wymiarze strukturalnym.

Barierami skutecznej polityki strukturalnej w wymiarze instytucjonalnym są: postępująca destrukcja ładu prawnego, głębokie upartyjnienie struktur państwa i demontaż służby cywilnej oraz zanik dialogu społecznego.

Połączone słabości strukturalne gospodarki oraz słabości instytucjonalne państwa stanowią poważną przeszkodę w podjęciu najważniejszych wyzwań rozwojowych Polski. Poszczególne elity zdają sobie z nich sprawę, ale okazują się wobec nich bezradne.

Te wyzwania rozwojowe to przede wszystkim zapaść demograficzna, niska strukturalna efektywność wykorzystania własnych zasobów oraz pogłębianie się niespójności i atomizacja społeczeństwa.

Tych problemów łatwo i szybko się nie rozwiąże. Przykładem jest program 500+. Prawdą jest, że przyczynił on się do ograniczenia ubóstwa, zwłaszcza dzieci. Trzeba to docenić, ale przecież miała to być recepta na zapaść demograficzną. Oczekiwano, że skokowo wzrośnie liczba urodzeń i wskaźnik dzietności. Po dwóch latach działania programu wiadomo, że były to nadzieje płonne.

Wynika z tego, że trzeba inaczej podejść do problemu, że same bodźce finansowe nie są skuteczne. Potrzebujemy głębokich zmian instytucjonalnych i kulturowych, które poprawią społeczną pozycję kobiet i zapewnią warunki do godzenia życia rodzinnego z aspiracjami zawodowymi i kulturowymi potencjalnych mam.

Nie ma drogi na skróty

Widać więc wyraźnie, że w przypadku wielkich wyzwań rozwojowych łatwych rozwiązań nie ma. Sprostanie im wymaga wieloletniego wysiłku wielu podmiotów działających w różnych obszarach życia zbiorowego. Nie da się tu pójść na skróty. To długa i trudna droga. Aby w nią wyruszyć i zmierzać do celu, trzeba najpierw usunąć przeszkody, a potem dobrze zorganizować wspólny długotrwały wysiłek.

Jakie wnioski możemy na dziś wysnuć? Generalnie dobrze radzimy sobie z problemami koniunkturalnymi, ale zaniedbujemy rozwiązywanie problemów strukturalnych. Jesteśmy wciąż mocni, ale tracimy siłę rozwojową. Gospodarka nadal pozostaje na ścieżce względnie zrównoważonego wzrostu, ale nie są podejmowane reformy strukturalne i instytucjonalne, które zapobiegałyby jej stopniowemu dryfowaniu w stronę niezrównoważonego i niskiego wzrostu.

Polskę może spotkać relatywne stracić miejsce, które zajmuje obecnie w międzynarodowym podziale pracy. Państwo autorytarnej mobilizacji w krótkiej perspektywie zyskuje na operacyjnej sprawności. Płaci za to jednak radykalnym ograniczeniem potencjału rozwojowego oraz stworzeniem podstaw do głębokich społecznych podziałów i ostrych konfliktów.

Przedsiębiorczość i innowacyjność rozwija się tylko w warunkach specyficznego i organicznie formującego się ekosystemu gospodarczego, który może być tylko częściowo i stopniowo kształtowany przez administrację publiczną. I to taką, która jest politycznie niezależna i wysoce profesjonalna.

Podstawową składową tego systemu są jednak firmy, które nie zostały jeszcze „do szpiku kości" przeniknięte oportunizmem gospodarczym i klientelizmem politycznym. A tym samym są otwarte i zdolne do współdziałania z innymi. Jeśli myśli się o rozwoju, a nie utrwalaniu określonego stanu, to oddziaływanie odgórne (top-down) ma sens tylko wtedy, kiedy napotyka na współgrające z nim oddziaływanie oddolne (bottom-up).

Tu także przychodzi na myśl cytat z tej samej pracy Eugeniusza Kwiatkowskiego „(...) Im częściej bowiem stają rządy i państwa w obliczu zagadnień nierozwiązalnych przez prostą formułę partyjną, tym bardziej i same muszą się oddalać od wszelkiej jednostronności działania".

Zmarnowaliśmy 100-lecie Niepodległości. Choćby do wspólnego zademonstrowania gotowości do przełamania politycznych podziałów. Do przyjęcia współodpowiedzialności za przyszłość Polski. Wielka rocznica minęła, ale problemy i pęknięcia pozostały. Myśl Kwiatkowskiego brzmi więc jak memento.

Jerzy Hausner jest profesorem ekonomii, wykłada na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, w przeszłości wicepremier, minister gospodarki i pracy, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Andrzej Malinowski jest prezydentem Pracodawców RP

Coraz więcej ośrodków analitycznych alarmuje, że po 2020 r. może wystąpić w gospodarce światowej wstrząs o mocy porównywalnej z tym z roku 2008, a nawet większej. Rządy narodowe i gospodarki krajowe nie są na to przygotowane. Możliwości Polski są co gorsza wydatnie ograniczone. To skutek głębokiego politycznego podziału, jaki przebiega przez nasze społeczeństwo. Jeśli tego pęknięcia nie usuniemy, ewentualny kryzys będzie dla nas druzgoczący.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację