Co naprawdę działo się w puszczy

Dyrektor Lasów Państwowych miał możliwość powstrzymania harwesterów, oszczędzenia cennych starodrzewów, ale tego nie zrobił mimo wielu apeli i próśb.

Aktualizacja: 10.07.2018 07:44 Publikacja: 08.07.2018 21:00

Co naprawdę działo się w puszczy

Foto: Fotorzepa/Urszula Lesman

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" (30.05.2018) dyrektor generalny Lasów Państwowych Andrzej Konieczny podaje fakty niezgodne z rzeczywistością. Każdemu może zdarzyć się nieścisłość w wypowiedzi, ale od funkcjonariusza publicznego w mundurze mamy prawo oczekiwać więcej.

Dyrektorskie CV

Dyrektor wywiad o niepotrzebnej wycince w puszczy zaczyna od negowania słowa „wycinka", a powinien zacząć od tego, że jest jednym z jej autorów. Za czasów ministra Szyszki pan Konieczny piastował funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska i odpowiadał za Puszczę Białowieską. Miał możliwość powstrzymania harwesterów, oszczędzenia cennych partii starodrzewów, ale tego nie zrobił, mimo wielu apeli i próśb. Nie reagował też na brutalność straży leśnej wobec manifestantów. Po odwołaniu Szyszki i ówczesnego dyrektora LP Konrada Tomaszewskiego Konieczny nie poniósł żadnych konsekwencji – zajął miejsce tego ostatniego i przemówił głosem ekologa: wprowadzenie harwesterów było błędem. Rok temu na spotkaniu w Ministerstwie Środowiska tłumaczyłem to dyrektorowi Koniecznemu i konserwatorowi przyrody Szwedzie-Lewandowskiemu, ale panowie poradzili mi, bym pojechał sobie w Góry Świętokrzyskie.

Pozyskanie

„Skala pozyskania w ostatnich dwóch latach w puszczy była dużo mniejsza niż we wcześniejszej dekadzie" – głosi w wywiadzie pierwszy leśnik RP. Co innego mówią dane pozyskane z puszczańskich nadleśnictw, a publikowane w pracy „Puszcza Białowieska – raport z dewastacji" (Teremiski 2018). Średnia roczna pozyskania dla dekady 2000–2009 to 125 tys. m sześc., zaś tylko dla dwóch lat 2016/2017 aż 127 tys. W roku 2017 wycięto najwięcej od 30 lat, bo aż 190 tys. m sześc. Ponad połowę drzew wycięto w naturalnych i zbliżonych do naturalnych fragmentach puszczy, podlegających ochronie.

Troska

„[harwestery] zapewniały większe bezpieczeństwo pracującym" – słyszymy dalej. Każdy kto kończył technikum i studia leśne, wie doskonale, że istnieją specjalne techniki ścinki drzew niebezpiecznych pilarką. Harwestery były niepotrzebne, szczególnie na wilgotnych siedliskach, a wprowadził je ich wielki miłośnik dyrektor Konrad Tomaszewski. Czemu? Żeby wyciąć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, póki nie zabroni Trybunał Sprawiedliwości. Zresztą, jeśli tak troszczyli się o bezpieczeństwo, czemu harwestery pracowały w czasie burzy i po nocach? Albo z olejem cieknącym z siłowników? Czy też bez szyb w kabinie, w miejsce których wstawiano dyktę? Czemu pracowały w bezpośrednim sąsiedztwie protestujących i strażników, jak 12 lipca w oddziale 92 i wiele razy później?

Opieka i ochrona

„Rzeczywista wycinka miała też miejsce [...] gdy koncesję na eksploatację Puszczy uzyskała brytyjska spółka Centura. [...] leśnicy i polskie władze w historii zazwyczaj otaczały białowieskie knieje opieką i ochroną" – czytamy w wywiadzie. Za czasów Century – to było rżnięcie – przekonuje pierwszy leśnik RP. Tymczasem według raportu o stanie Puszczy Białowieskiej z 1995 roku Centura cięła na poziomie 400 tys. m sześc. rocznie (lata 1924–1929), a Lasy Państwowe nawet 500 tys. (przed wojną), czyli więcej. Inne źródła wskazują, że było to pozyskanie o podobnej intensywności. Zresztą Brytyjczyków nie wygnano ze względu na rozmiar cięć, tylko ze względu na to, że nie sadzili drzew na zrębach. Nie dość tego, po wojnie leśnicy systematycznie wycinali najstarsze drzewostany, te będące kontynuacją pierwszych lasów polodowcowych, najcenniejszych dla nauki i kultury ludzkości. Współcześnie „opieka i ochrona" leśników doprowadziła nie tylko do wyroku Trybunału Sprawiedliwości z 17 kwietnia, według którego wycinka była nielegalna. Również Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o zakazie wycinki i wywózki w cennych fragmentach puszczy (12 kwietnia). Jest to skutek pozwu złożonego przez jedną z fundacji, pierwszego w historii Polski oskarżenia leśników o dewastację przyrody.

Zarzuty

Kolejną nierzetelnością zawartą w wywiadzie jest twierdzenie, że „zarzuty [Trybunału UE] dotyczą terenu jednego z trzech gospodarczych nadleśnictw w Puszczy". Nie można się z nim zgodzić, bo łamanie prawa odbywało się na terenie wszystkich trzech nadleśnictw. Trybunał wezwał do zaprzestania prac w trzech nadleśnictwach, zaś w wyroku jest mowa o naruszeniu dyrektywy ptasiej na całym obszarze Natura 2000 Puszcza Białowieska.

Jest masa, jest kasa

„Ograniczyliśmy się do usuwania martwych drzew stojących przy najbardziej uczęszczanych szlakach". Nie, ponieważ cięto także w głębi drzewostanów i przy ścieżynkach leśnych, z dala od szlaków komunikacyjnych, co m.in. było powodem wyroku. Albo wokół ambon myśliwskich (oddział 338), dla zapewnienia pola strzału. W poprzednich latach wzdłuż puszczańskich dróg wycinano drzewa niebezpieczne tylko na odległość jednej wysokości drzewa od drogi, czyli na około 40 m w głąb lasu. Za czasów Szyszki i Koniecznego cięcia weszły głębiej – aż na trzy wysokości w las, czyli nawet 120 m od drogi. Wszystko dla pozyskania większej tzw. masy, czyli metrów sześciennych. Zgodnie ze starym powiedzeniem leśników: jest masa, jest kasa.

Zespół ds. puszczy

Po tym jak działania Lasów Państwowych doprowadziły do wyroku TSUE i postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, po tym jak puszczańskie nadleśnictwa straciły certyfikaty zrównoważonego leśnictwa i grozi im status obiektu zagrożonego UNESCO, nowy minister środowiska i dyrektor Konieczny powołują specjalny zespół do ratowania puszczy. Kogo w nim zastajemy? Zwolenników wycinki z kraju i zagranicy, powiązanych z Lasami, także więzami grantowymi. Profesorów Jacka Hilszczańskiego, Bogdana Brzezieckiego, którzy byli zapleczem intelektualnym planu Szyszki i walnie przyczynili się do wyroku TSUE. Jest tam też inny jego akolita, profesor Jan Sowa, spec od pilarek. Nie ma za to prof. Tomasza Wesołowskiego, który całe życie badał puszczańskie ptaki i jak nikt inny rozumie, że w puszczy zachowały się warunki pierwszych lasów. Nie ma prof. Rafała Kowalczyka, odważnego krytyka LP. Prof. Bogdan Jaroszewicz odmówił, zdegustowany przewagą doradców Szyszki. Stronę ochroniarską w zespole reprezentuje tylko prof. Szwagrzyk, jednak zdaniem dyr. Koniecznego można mówić o „gwarancji bezstronności gremium".

Neolit a pilarka

„Puszcza, wyjąwszy teren parku narodowego i rezerwatów, zawsze była użytkowana" – mówi nam pierwszy leśnik RP. Czy była użytkowana przez nadleśniczego z Białowieży w neolicie? Czy kostur do sadzenia wymyślono już w epoce żelaza? Ten las nawet po wyrębach Century i LP miejscami pozostaje naturalny, bo spełnia podstawowe kryterium – w poszczególnych partiach nigdy nie był do końca wycięty. To owe sławne drzewostany ponadstuletnie, w których cudem zachowała się kontynuacja samoodnowienia od czasu zlodowacenia. To o nie upomina się świat, w nich znajdujemy ginące owady, nowe gatunki porostów i ptaki z czerwonej księgi. Według UNESCO są świadectwem, jak rozwijały się lasy nizinne Europy. Leśnik, rozumiany jako opiekun lasów, nie powinien podkreślać, że od wieków użytkowali je bartnik z pastuszkiem, ale eksponować ową holoceńską kontynuację, jakiej nie ma już nigdzie na kontynencie. Jeśli tego nie robi, oznacza to jedno: zamierza ciąć dalej. ©?

Michał Książek, poeta i eseista, z wykształcenia leśnik i kulturoznawca. Nominowany do najważniejszych polskich nagród literackich, laureat Silesiusa, Literackiej Gdyni i Orfeusza. Jego „Droga 816" (zapis marszu przez wschodnią Polskę) właśnie ukazała się w Niemczech i Austrii. Obecnie pracuje nad książką o Puszczy Białowieskiej i Lasach Państwowych. Członek Obozu dla Puszczy, nieformalnego ruchu społecznego z siedzibą w Teremiskach.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację