Niemiecka gospodarka rozwija się coraz wolniej. Nawet w grupie krajów będących członkami strefy euro, które w końcu nie błyszczą pod tym względem, Niemcy pod względem wzrostu PKB osuwają się w latach 2018–2019 coraz niżej i już tylko nieznacznie wyprzedzają Włochy. Gospodarka francuska, często niepotrzebnie lekceważona przez Niemców, jak też zmagająca się ze skutkami brexitu brytyjska, rozwijają się szybciej niż niemiecka, choć różnica jest nieznaczna.
Jak dotąd spowolnienie wzrostu niemieckiej gospodarki nie przebiło się do debaty publicznej w tym kraju, głównie za sprawą uspokajających danych z rynku pracy i niskiego poziomu bezrobocia. Wiele miejsc pracy tworzonych jest zwłaszcza w sektorze usług, który kwitnie za sprawą wydatków konsumenckich. Jest jednak tylko kwestią czasu, kiedy spowolnienie w branży wytwórczej, trwające prawie od roku, zacznie wywierać negatywny wpływ na inne gałęzie gospodarki.
Amerykańsko-chińska wojna handlowa
W niemieckich producentów dóbr uderzyło spowolnienie, a ostatnio nawet regres w światowym handlu. Brak dynamiki w obrotach handlowych ma różne przyczyny, wśród których na pierwszy plan wybija się wojna celno-handlowa pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami.
Same Niemcy robią jednak niewiele, by usprawnić działanie światowego handlu. Powinny zatem podwoić wysiłki, by podnieść wewnętrzną dynamikę swojej gospodarki poprzez inwestycje i innowacje. Niestety, ten obszar aktywności gospodarczej leży odłogiem od lat. W rezultacie Niemcy tracą na atrakcyjności jako miejsce lokalizacji inwestycji, a ucieczka kapitału przybiera coraz bardziej na sile.
Wynika to z kilku czynników. Od 2017 roku niemal nie rośnie osławiona niemiecka wydajność pracy, podczas gdy płace i pozapłacowe koszty pracy rosną szybciej niż w innych krajach europejskich. W sektorze wytwórczym poziom płac od dawna już jest bardzo wysoki jak na międzynarodowe standardy. Dotyczy to również poziomu opodatkowania.