Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie próżnuje. Najpierw wniósł projekt nowelizacji ustawy deweloperskiej, zakładającej likwidację otwartych rachunków powierniczych bez zabezpieczeń (co w praktyce oznaczałoby likwidację instytucji otwartych rachunków), teraz zapowiada kolejną istotną zmianę dla branży deweloperskiej. A mianowicie chce rozprawić się ze spółkami celowymi powoływanymi przez deweloperów do realizacji poszczególnych inwestycji.
Formuła ta stosowana jest powszechnie. Zarówno przez duże podmioty, jak i te mniejsze. Kto na niej zyskuje? Głównie budujący, którym łatwiej zdobyć dzięki spółce celowej bankową przychylność czy zainteresowanie zewnętrznych inwestorów.
Od strony nabywców problemy z tymi tworami pojawiają się natomiast co najmniej dwa. Pierwszy – wywołują u kupujących dezorientację, gdy okazuje się, że na folderach reklamowych znajduje się inny podmiot (czytaj ten powszechnie rozpoznawalny, a więc spółka matka) niż ten, z którym mają podpisać umowę.
Drugi, już poważniejszy, związany jest z cyklem życia takiej SPV (Special Purpose Vehicle), który jest krótki – po zrealizowaniu inwestycji przechodzi ona w stan uśpienia albo jest likwidowany. Często nie posiada również dużego majątku. To każe zadać pytanie o sposób rozliczenia ewentualnych wad budynku, które ujawnią się w trakcie jego eksploatacji.
Duże podmioty, od lat działające na rynku, wypracowały na ten wypadek właściwe mechanizmy reagowania, nie uchylają się od odpowiedzialności. Nie stać ich bowiem na szarganie dobrego imienia.