Johnny Hallyday: Największy gwiazdor francuskiego rocka

?W wieku 74 lat zmarł Johnny Hallyday, nazywany francuskim Elvisem Presleyem, artysta, który sprzedał ponad 110 mln płyt.

Aktualizacja: 06.12.2017 16:26 Publikacja: 06.12.2017 16:16

Johnny Hallyday (1943-2017)

Johnny Hallyday (1943-2017)

Foto: afp

18 jego albumów zdobyło status platynowej płyty, a on zaliczył ponad 180 tras koncertowych. Wszystko to stawia Johnny’ego Hallydaya w gronie najlepiej sprzedających się artystów światowego show-biznesu.

W Polsce Hallyday nie jest dziś powszechnie znany, choć on i jego pokolenie wywarli w pewnym momencie wpływ na przemiany w naszej muzyce.

Naprawdę nazywał się Jean-Philippe Smet (po ojcu Belgu z francuskim obywatelstwem). Gdy jednak w 1960 roku nagrał pierwszego singla, a wkrótce cały album, pozostając pod wpływem Elvisa Presleya, zdecydował się przybrać pseudonim określający jego muzyczne pokrewieństwo. Europę zaczynał przecież podbijać amerykański rock and roll, za chwilę miała go wzmocnić fala brytyjskiego rocka.

Hallydayowi zdarzało się wtedy śpiewać amerykańskie hity, ale z francuskim tekstem. Taki „Let’s Twist Again” w jego wykonaniu wdarł się w 1961 roku na szczyty list przebojów w całej Europie Zachodniej z wyjątkiem, rzecz jasna, Wielkiej Brytanii.

Francuzi umieją dbać o swoją kulturę, bronić jej przed obcymi wpływami. Sukces Johnny’ego Hallydaya skłonił zatem speców od show-biznesu w tym kraju do stworzenia francuskiej wersji muzyki bazującej na rock and rollu.

Johnny Hallyday dał więc początek galerii wokalistów, którzy w latach 60. odnieśli sukces we Francji i ruszyli – z powodzeniem – na podbój Europy, by wspomnieć France Gall, Michela Polnareffa, Claude’a Françoisa i oczywiście Sylvie Vartan, która w 1965 roku na 15 lat została żoną Hallydaya.

To był rock ugrzeczniony i ucywilizowany, zyskał nazwę muzyki yé-yé, od zawołania „yeah! yeah” stosowanego przez wiele brytyjskich grup z Beatlesami na czele. Muzyka yé-yé była bardziej akceptowalna przez władze PRL od amerykańskiego rock and rolla, więc to ona wywarła istotny wpływ na tzw. polski big-beat.

Anglosasi jednak zawojowali świat, dla którego z czasem francuskie gwiazdy straciły blask. Wielu z nich w ojczyźnie wiodło się jednak nadal świetnie, czego dowodem jest kariera Johnny’ego Hallydaya.

Jego koncert pod wieżą Eiffla w 2000 roku zgromadził 500 tys. widzów oraz 9,5 mln osób przed telewizorami. A kolejne albumy nadal zdobywały pierwsze miejsca na francuskich listach przebojów, choćby „Le Coeur d’un homme” w 2007 roku, na który jedną z piosenek napisał Hallydayowi Bono.

Od dawna zmagał się z chorobą nowotworową, pierwszą operację przeszedł już w 2009 r. O jego śmierci w nocy z 5 na 6 grudnia poinformowała czwarta żona artysty, Laeticia.

18 jego albumów zdobyło status platynowej płyty, a on zaliczył ponad 180 tras koncertowych. Wszystko to stawia Johnny’ego Hallydaya w gronie najlepiej sprzedających się artystów światowego show-biznesu.

W Polsce Hallyday nie jest dziś powszechnie znany, choć on i jego pokolenie wywarli w pewnym momencie wpływ na przemiany w naszej muzyce.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Była dyrektor Zachęty, Hanna Wróblewska, zastępuje Bartłomieja Sienkiewicza
Kultura
Nowości na Zamku Królewskim w Warszawie. Porcelana, obrazy Matejki i van Loo
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku