Zastanówmy się, co jest ekologiczne

Czy zabudowa nietkniętych łąk w mieście to skandal, czy może brak tej zabudowy to zbrodnia ekologiczna – pyta Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

Aktualizacja: 15.08.2019 18:25 Publikacja: 15.08.2019 18:20

Zastanówmy się, co jest ekologiczne

Foto: ROL

W ostatnim czasie mieszkańcy coraz częściej walczą o ochronę każdego zielonego skrawka w mieście. I niewątpliwe jest to wspaniałe zjawisko.

Po latach niedbania o zieleń zrozumieliśmy, że bez niej zwyczajnie doprowadzimy do wyginięcia samych siebie. Ekstremalne temperatury, susze przeplatane powodziami, wymieranie gatunków czy pustynnienie kolejnych obszarów – to wszystko człowiek podarował planecie Ziemi, czyli i nam samym.

W imię ekologii protestuje się też przeciwko nowym inwestycjom deweloperskim, zwartym miastom i przeznaczaniu terenów pod budownictwo. Zastanówmy się jednak, co naprawdę jest ekologiczne.

Ci wredni deweloperzy

Za przykład niech posłuży niedawno uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego w jednym z miast, który przeznaczył pod zabudowę prawie dziewicze łąki położone bądź co bądź w mieście – blisko wszelkiej infrastruktury, otoczone dobrymi drogami, ze szkołami i przedszkolami w okolicach.

Część tego terenu wyłączono spod zabudowy, dużą część przeznaczono pod ekstensywną zabudowę jednorodzinną, a fragment pod budownictwo deweloperskie. W zdecydowanej większości deweloperzy będą mogli realizować budynki o połowę mniejszej wysokości niż stojące po sąsiedzku bloki z okresu PRL. Nie przeszkodziło to napisaniu przez kilka portali, że teren „oddano w ręce deweloperów" i „wszystko tam zostanie zabetonowane".

Pomijając fakt, że większość terenu ma pozostać niezabudowana dzięki ograniczeniom w planie, to zastanówmy się, co by się stało, gdyby tych kilkudziesięciu hektarów terenu nie wykorzystać i zakazać tam wszelkiej zabudowy.

Łatwo jest zrzucić całe zło na kogoś, oby nie na samego siebie. Bo za globalne ocieplenie nie odpowiadam przecież ja jako człowiek pijący kawę z jednorazowego kubka, zużywający setki butelek tygodniowo, używający dużego auta, włączający klimatyzacje czy latający tanimi liniami lotniczymi na wakacje zagraniczne dwa razy do roku. Tu łatwo znaleźć – ot jest – deweloper! Całe zło! Chcą zabudować łąki! Wyciąć zieleń, przepędzić zwierzynę!

Zastanówmy się więc. Deweloper nie buduje dla siebie pomników, tylko miejsca pracy i mieszkania dla obywateli. W końcu z tego żyje.

Ale co by się stało, gdyby miasto nie uchwaliło tego planu bądź zakazało w tym miejscu nowej zabudowy? Albo gdyby tylko na jeden rok wstrzymać nowe inwestycje tym wrednym deweloperom?

W samej Warszawie w 2018 roku ludzie kupili 25 tys. mieszkań od deweloperów. Nowych mieszkań, które zostały gdzieś zbudowane. Lekko licząc 50 tys. osób.

Gdyby nie dogęszczać miasta do środka i nie budować wyżej, każdego roku należałoby postawić gdzieś pod Warszawą nowe miasto wielkości Legionowa (powierzchnia 14 km kw.). Który las zatem najlepiej wyciąć pod takie nowe miasto? Kabacki, Puszczę Kampinoską czy Mazowiecki Park Krajobrazowy? Dodam, że Kabackiego nie wystarczy (ma zaledwie 10 km kw.), trzeba dociąć z jeszcze innego.

Przeznaczenie terenów w mieście pod budowę niestety spowoduje, że ileś drzew zostanie wyciętych, ileś terenu zabetonowanego. Tylko że gdyby tego terenu nie wykorzystać, to gdzieś indziej wycięto by kilkudziesięciokrotnie więcej hektarów podmiejskich lasów, łąk etc. Miasto rozlewałoby się na dotąd dzikie tereny. Ta nowa zabudowa najczęściej powstawałaby w pozornie przyjaznych naturze domkach jednorodzinnych.

Wieżowiec kontra domek pod miastem

Przy rozproszonej zabudowie jednorodzinnej 30 proc. całego terenu to komunikacja – pod asfaltową drogą niestety nawet dżdżownica nie przeżyje. To setki drzew wyciętych pod nową linię energetyczną, wodociąg, kanalizację i tysiące domków opalanych własnym piecem – często na węgiel (albo i śmieci). Tymczasem od 30 lat żaden deweloper w kraju nie zbudował budynku wielorodzinnego z piecem węglowym, raczej przyczyniając się do walki ze smogiem, niż go potęgując.

Nowi mieszkańcy, aby dojechać do swoich domów, kupią auta, będą stali w korkach, produkując spaliny. Do pracy – autem, na zakupy – autem, dzieciaki do szkoły – itd. Nie przyjadą rowerem albo hulajnogą do centrum, a prawie na pewno nie przyjdą też na własnych nogach.

Jak bardzo wydawałoby się to niepopularne, to właśnie wysokie budownictwo deweloperskie jest najbardziej ekologiczne. Pozwala lepiej wykorzystać dostępną przestrzeń, stymuluje korzystanie z transportu publicznego, rowerów, hulajnóg, car-sharingów itd.

Podstawa takiego 40-piętrowego wieżowca (150 metrów wysokości) ma mniej więcej tyle, co czterech dużych parterowych domów o pow. 250 mkw. (z garażem i pomieszczeniami technicznymi). Przykładowo, wieżowiec apartamentowy przy placu Grzybowskim w Warszawie, który ma 236 mieszkań, zajmuje w podstawie wieży ok. 1000 mkw. Średnia powierzchnia mieszkania to 138 mkw. Zakładając, że w takim mieszkaniu oraz w domu mieszka tylko dwuosobowa rodzina, „zabór ziemi" na głowę to 2,11 mkw. w wieżowcu deweloperskim i 125 mkw. w przypadku domu – 60 razy więcej!

Carbon foot print, czyli ślad węglowy na osobę, jest dramatycznie mniejszy przy wysokim budownictwie. Do tego, przy domach jednorodzinnych należy doliczyć nowe drogi, które trzeba budować, zwiększone użycie auta czy fakt, że zgrupowanie mieszkań zużywa mniej energii na ogrzewanie i chłodzenie, bo przylega do siebie ścianami.

Zorganizowane osiedla deweloperskich domów jednorodzinnych są zaś bardziej ekologiczne niż budowanie rozrzuconej zabudowy w ramach urbanistyki łanowej, bo efektywniej wykorzystują grunt, łatwiej je podłączyć do kanalizacji czy ogrzewania miejskiego.

Tylko w ciągu ostatnich 50 lat ludność podwoiła swój stan – przybyło ponad 3,5 mld nowych ludzi. Miasta muszą iść w górę i stawiać na dobrą gęstość, gdzie do pracy i szkoły będzie się szło lub jechało rowerem – inaczej nie starczy zasobów tej planety. Kontrargumentacja, że nas to nie dotyczy, bo w Polsce mamy ujemny przyrost naturalny, rozbija się o fakt, że tylko w ciągu ostatniej dekady w kraju zbudowano 1,5 mln nowych mieszkań i bardzo brakuje nowych, co pokazują wszystkie statystyki.

Z punktu widzenia ekologii trzeba zadać sobie pytanie: co rzeczywiście jest lepsze – wygoda jednostki i „eko" dom pod miastem czy gęste miasta ograniczające przeznaczanie nowych terenów pod budownictwo? Na deweloperskim Manhattanie w Nowym Jorku na powierzchni 58 km kw. mieszka 1,6 mln ludzi. W Los Angeles 4 mln zajmuje w niskiej, rozproszonej zabudowie 1302 km kw.! Co jest bardziej eko?!

Były błędy i są wnioski

Jako przedstawiciel branży deweloperskiej wiem, że wiele rzeczy mogliśmy zrobić lepiej i za to mówię: przepraszam!

Mamy dużo lekcji do odrobienia. Wyciągamy też wnioski na przyszłość i mam nadzieję, że będziemy robili coraz lepsze, bardziej zielone budynki i osiedla.

Natomiast krzyczenie: nie budować – bo ja już mam, co mnie obchodzą ci, którzy mieszkań nie mają – jest mało uczciwe. A w nieodległej perspektywie na pewno nie będzie lepsze dla natury.

Nie jest więc pytanie czy, ale kiedy, ekolodzy staną się największymi sprzymierzeńcami firm deweloperskich w walce o prawdziwie lepsze miasta. Lepsze nie tylko dla wygody ludzi, ale też dla samej natury.

W ostatnim czasie mieszkańcy coraz częściej walczą o ochronę każdego zielonego skrawka w mieście. I niewątpliwe jest to wspaniałe zjawisko.

Po latach niedbania o zieleń zrozumieliśmy, że bez niej zwyczajnie doprowadzimy do wyginięcia samych siebie. Ekstremalne temperatury, susze przeplatane powodziami, wymieranie gatunków czy pustynnienie kolejnych obszarów – to wszystko człowiek podarował planecie Ziemi, czyli i nam samym.

Pozostało 94% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu