- Jedną z cech charakterystycznych rynku mieszkaniowego jest jego relatywnie niska płynność, w porównaniu np. z giełdą czy rynkiem walutowym. Nikt nie podejmuje tu decyzji z minuty na minutę, a wszystko dzieje się dużo wolniej. W sytuacji, gdy na świecie dzieje się coś niespodziewanego i nieprzewidywalnego, a z tym mamy obecnie do czynienia, jest to dodatkowe zabezpieczenie - wskazuje Marcin Krasoń, ekspert obido.pl.

I dodaje, że najnowszy odczyt barometru nastrojów wyliczony został na bazie danych z marca, a efekty pandemii analizować będzie można z opóźnieniem. Stąd i wskaźnik, który porównuje cenowe oczekiwania potencjalnych nabywców na rynku pierwotnym (źródłem danych są deklaracje użytkowników obido.pl) ze średnimi cenami na rynku dla danej wielkości nieruchomości (dane ofertowe), nadal pokazuje, że mieszkania są droższe niż oczekiwaliby tego kupujący.

- Wcale nie jest takie pewne, że wskaźnik znacząco zmieni się w najbliższych miesiącach, a to dlatego, że obrazuje on relację pomiędzy cenami a możliwościami kupujących. Nawet jeśli ceny przestaną rosnąć lub zaczną spadać, obniżać mogą się też możliwości kupujących (w związku z ich obawami o sytuację finansową w przyszłości) i tak naprawdę może okazać się, że za kilka miesięcy możliwości kupujących rozjadą się z cenami jeszcze bardziej - wskazuje Krasoń.