Dziennikarstwo wysokiej próby znajdzie odbiorców

Spółki nowych mediów wytwarzają treści, ale tworzą je także koncerny, politycy, rząd. W świecie cyfrowym powstała szeroka, płaska nizina, na której dla odbiorców wszelkie źródła informacji są równe - mówi Marcus Brauchli, współzałożyciel i partner zarządzający funduszu inwestycyjnego North Base Media, który ostatnio zwiększył do 5 proc. zaangażowanie w notowanej na rynku NewConnect spółce Gremi Media SA (m.in. wydawca dzienników „Rzeczpospolita” i „Parkiet”).

Publikacja: 20.12.2017 15:55

Dziennikarstwo wysokiej próby znajdzie odbiorców

Foto: Wikipedia

Spędził pan kilka lat w „The Washington Post” nadzorując zarówno wersję drukowaną, jak i cyfrową. Jaka decyzja była wówczas najważniejsza?

Marcus Brauchli: Kiedy pojawiłem się w „The Washington Post” po 24 latach pracy dla „The Wall Street Journal”, jedną z kluczowych decyzji, jakie podjęliśmy wspólnie z wydawcą, było pełne połączenie redakcji „papierowej” i cyfrowej. W ciągu pół dekady gazeta odeszła od kultury pracy podporządkowanej punktowemu momentowi zamknięcia drukowanego wydania do kultury pracy ciągłej, pozbawionej deadline’ów, gdzie dziennikarze mają świadomość, że odbiorcy nieustannie czekają na świeżą treść wysokiej próby. Wystarczyły cztery lata, by w czwórnasób zwiększyć liczbę odbiorców cyfrowych „The Washington Post”, a szczególną wagę przykładaliśmy do wydania na urządzenia mobilne oraz do materiałów wideo. Wszystko to bez tracenia z pola widzenia wagi dogłębnego i rzetelnego dziennikarstwa w dobie kakofonii, która zdominowała świat mediów. Ta redakcja we wspomnianym okresie przepoczwarzania zdobyła siedem nagród Pulitzera.

A więc celem nadrzędnym stało się przyciągnięcie możliwie największej liczby czytelników na stronę internetową?

Rodzi się naturalna obawa, że sam ruch na stronie internetowej przesadnie skupi uwagę redakcji. A tego należy się wystrzegać. Kierownictwo spółki medialnej musi zdawać sobie sprawę, do jakiego odbiorcy stara się dotrzeć, jakiego rodzaju dziennikarstwa czy treści taki odbiorca oczekuje czy pragnie, i musi znaleźć najlepszą drogę, by takie potrzeby zaspokoić. W North Base Media wierzymy, że sukces odnoszą te spółki medialne, które potrafią właściwie obsłużyć konkretnego odbiorcę, budując jego lojalność i zaangażowanie. Wielkie, niezróżnicowane masy to nie nasz cel.

Za pana sprawą w redakcji „The Washington Post” zawisły wielkie płaskie monitory, które w czasie rzeczywistym pokazują, które materiały cieszą się największym wzięciem w sieci (w „Rz” wygląda to podobnie). W jaki sposób okazało się to pomocne?

Takie dane pozwalają redakcji zrozumieć, jak odbiorcy reagują na jej produkt, zobaczyć, co działa, a co nie, oraz przeanalizować dlaczego. Mądry wydawca stara się zbudować i zaspokoić potrzeby lojalnych użytkowników, a właśnie takie dane pozwalają to robić natychmiast i precyzyjnie. Jedną z europejskich inwestycji NBM jest platforma analityczna Content Insights, która specjalizuje się w dostarczaniu takich danych spółkom medialnym i marketingowym.

Od kilku miesięcy zasiada pan w radzie nadzorczej Gremi Media. Jakie widzi pan podobieństwa a jakie różnice między „The Washington Post” i „Rzeczpospolitą”?

Obydwa tytuły wykazują ogromne przywiązanie do jakości, ale także otwartość na różne perspektywy, zaangażowanie w wyjaśnianie świata swoim odbiorcom. Obydwa stawiają na innowacyjność w świecie cyfrowym. Zarówno „Rzepa” jak i „The Post” szczególną wagę przykładają do szaty graficznej oraz do zapewnienia wygody i satysfakcji konsumentom treści cyfrowych. Rzecz jasna „The Post” koncentruje się na politycznych wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych oraz na rozwoju wypadków w Waszyngtonie, podczas gdy „Rzeczpospolita” kładzie nacisk na gospodarcze, rynkowe, prawne i polityczne aspekty życia w Polsce.

Tomasz Jażdżyński został właśnie prezesem Gremi Media.Ma trzy podstawowe cele: cyfryzacja, cyfryzacja i cyfryzacja. Czy to słuszna strategia dla m.in. wydawcy „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”?

Dzisiaj każda odnosząca sukcesy spółka mediowa musi spotkać się ze swoimi czytelnikami, widzami, czy klientami dokładnie tam, gdzie oni są. W dzisiejszych czasach są to różnego typu cyfrowe i mobilne platformy.

Jakie widzi pan perspektywy przed branżą w Polsce i na świecie?

Generalnie zakotwiczone na rynku od dawna media, szczególnie te z górnej półki, stają przed wyzwaniem utrzymania swoich odbiorców wobec coraz ostrzejszej konkurencji ze strony nowych podmiotów. Ich koszty są często wysokie, a udział w rynku podatny na konkurencję ze strony startupów, a z reguły opornie idzie im przystosowanie się do pracy na nowych platformach. Gremi pokazało jednak, że nie boi się dokonywać trudnych wyborów, o ile to konieczne, by efektywnie rywalizować w nowych mediach.

Jak zachować wspaniałe dziedzictwo i wysokie standardy, kiedy w erze cyfrowej dawna wielkość wydaje się nie do uratowania?

Nie wydaje mi się, by była nie do uratowania. Na pewno do przeszłości odchodzi monopolistyczny model biznesowy. Obecnie konkurencja jest wszędzie. Spółki nowych mediów wytwarzają treści, ale tworzą je także koncerny, politycy, rząd. W świecie cyfrowym powstała szeroka, płaska nizina, na której dla odbiorców wszelkie źródła informacji są równe. Wyzwaniem dla spółek medialnych jest ustalenie, kim są ich odbiorcy i upewnienie się, że owi odbiorcy cenią sobie tworzone przez nie treści. Z czasem dziennikarstwo wysokiej próby i wiarygodne treści znajdą odbiorców. A więc wierzę w coś przeciwnego do tezy pańskiego pytania: standardy i jakość mają ogromne znaczenie dla uznanych, okrzepłych marek, które definiują się jako producenci treści wysokiej jakości.

A zatem jakie powinny być priorytety na przyszły rok?

Dla Gremi? Pozostawiam to w gestii bardzo zdolnego zespołu kierowniczego. Natomiast dla NBM to nadal ścisła współpraca z mediami i spółkami technologicznymi z naszego portfolio przy rozwijaniu nowych produktów, nowego podejścia i poszukiwaniu nowych możliwości biznesowych.

Spędził pan kilka lat w „The Washington Post” nadzorując zarówno wersję drukowaną, jak i cyfrową. Jaka decyzja była wówczas najważniejsza?

Marcus Brauchli: Kiedy pojawiłem się w „The Washington Post” po 24 latach pracy dla „The Wall Street Journal”, jedną z kluczowych decyzji, jakie podjęliśmy wspólnie z wydawcą, było pełne połączenie redakcji „papierowej” i cyfrowej. W ciągu pół dekady gazeta odeszła od kultury pracy podporządkowanej punktowemu momentowi zamknięcia drukowanego wydania do kultury pracy ciągłej, pozbawionej deadline’ów, gdzie dziennikarze mają świadomość, że odbiorcy nieustannie czekają na świeżą treść wysokiej próby. Wystarczyły cztery lata, by w czwórnasób zwiększyć liczbę odbiorców cyfrowych „The Washington Post”, a szczególną wagę przykładaliśmy do wydania na urządzenia mobilne oraz do materiałów wideo. Wszystko to bez tracenia z pola widzenia wagi dogłębnego i rzetelnego dziennikarstwa w dobie kakofonii, która zdominowała świat mediów. Ta redakcja we wspomnianym okresie przepoczwarzania zdobyła siedem nagród Pulitzera.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Media
Koniec ekspansji platform streamingowych? Netflix ukryje dane
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Media
Nie żyje Tomasz Świderek. Przez lata pisał w „Rz” o telekomunikacji
Media
Masowy protest dziennikarzy w Grecji. „Nie stać nas na utrzymanie rodzin”
Media
Nie żyje założyciel Money.pl Arkadiusz Osiak
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Media
Meta oskarżona o cenzurę. Zablokowała linki do gazety i felieton niezależnego dziennikarza