Przez Hiszpanię w ostatnich dniach przeszło silne trzęsienie ziemi. Media na Półwyspie Iberyjskim orzekły zgodnie: zwolnienie selekcjonera dwa dni przed pierwszym meczem nie wróży nic dobrego. Jakie będą skutki tej zaskakującej decyzji, może się okazać już w piątek wieczorem.
Hiszpanie zagrają w Soczi z Portugalią. Wielkie nadzieje na odzyskanie trofeum ustąpiły miejsca niepewności. Dominuje strach, że mistrzostwa w Rosji skończą się blamażem jak cztery lata temu. W Brazylii obrońcy tytułu nie wyszli nawet z grupy. Czy powrócą koszmary?
Wydaje się, że to obawy trochę na wyrost. Wtedy musieli się mierzyć z Holandią, Chile i Australią, teraz oprócz Portugalii za przeciwników mają Maroko, wracające na mundial po 20 latach przerwy, oraz Iran, który w czterech dotychczasowych występach odniósł zaledwie jedno zwycięstwo.
Za dwuletniej kadencji Julena Lopeteguiego Hiszpanie nie ponieśli porażki, mimo że w eliminacjach los skazał ich na rywalizację z Włochami. Pojawiły się głosy, że dzięki mieszance rutyny (Andres Iniesta, Sergio Ramos, Gerard Pique) z młodością (Isco, Marco Asensio, Saul Niguez) powstała drużyna lepsza niż ta, która w 2010 roku sięgała po puchar w RPA.
– Jestem smutny, ale chciałbym, żebyśmy rozegrali wspaniały turniej. Nic więcej nie powiem – rzucił Lopetegui do dziennikarzy, udając się na lotnisko w Krasnodarze.