Stowarzyszenie Godność chce, by Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy ukarał marszałka Tomasza Grodzkiego, profesora medycyny i czynnego chirurga klatki piersiowej oraz transplantologa, za słowa wypowiedziane na początku grudnia w Radiu Zet: „Jak się bierze silne leki przeciwbólowe, to naprawdę umysł człowieka reaguje trochę inaczej, więc na miejscu pana prezesa zająłbym się szybkim powrotem do zdrowia, do działalności i do pracy". Prof. Grodzki odniósł się w ten sposób do wypowiedzi prezesa PiS na temat projektu nowelizacji przepisów o ustroju sądów i Sądzie Najwyższym, zwanej ustawą kagańcową. „Mam nadzieję, że tym projektem powstrzymamy wysadzenie w powietrze wymiaru sprawiedliwości".
Czytaj też: Kara dla Grodzkiego za słowa o Kaczyńskim? Jest wniosek
Jak podaje portal tvp.info, w uzasadnieniu wniosku Stowarzyszenie Godność napisało, że prof. Grodzki, mówiąc o przyjmowaniu środków przeciwbólowych przez prezesa PiS, „nieuprawnienie pozyskując niezweryfikowane dane chorobowe wypowiadał się w sprawach objętych tajemnicą lekarską".
Prawnicy mają na ten temat inne zdanie: - Zgodnie z ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty nie można ujawniać danych, które pozyskało się w związku z wykonywaniem zawodu. Tak byłoby w przypadku, gdyby prezes Jarosław Kaczyński był pacjentem marszałka Grodzkiego, lub marszałek byłby w jakiś inny sposób związany z jego procesem leczenia - mówi Krzysztof Izdebski, prawnik, dyrektor programowy Fundacji ePaństwo działającej na rzecz przejrzystej władzy. - Wypowiedź marszałka Grodzkiego faktycznie nie jest, moim zdaniem, mądra, ale jeśli nie miał on nic wspólnego z procesem leczenia i powziął informację o zdrowiu Jarosława Kaczyńskiego z mediów, to nie ma podstaw do ukarania - dodaje Krzysztof Izdebski.
- Tajemnica lekarska jak każda tajemnica zawodowa opiera się na relacji zaufania pacjent-lekarz. Podlega jej wszystko, czego lekarz dowiedział się podczas udzielania pomocy medycznej. Tu relacja pacjent-lekarz nie istniała, a marszałek skomentował doniesienia medialne mówiące o operacji. W moim przekonaniu, to zawiadomienie złożono tylko po to, by wykreować newsa, który budzi emocje i dobrze się klika. Zarzut ujawnienia tajemnicy wobec przedstawiciela zawodu zaufania publicznego jest bardzo poważny. Trzeba jednak pamiętać, że celowe składanie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa lub przewinienia zawodowego samo może być przestępstwem, zwłaszcza jeśli się to robi, by kogoś zdyskredytować – mówi mec. Sylwia Gregorczyk-Abram ze stowarzyszenia Wolne Sądy.