Po proteście Porozumienia Zawodów Medycznych i NSZZ Solidarność Ministerstwo Zdrowia przedstawiło nowy projekt ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego pracowników wykonujących zawody medyczne. Urzędnicy poprawili współczynniki wynagrodzeń zapisane w projekcie z czerwca. Nadal jednak najniższe wynagrodzenie zasadnicze zamraża na poziomie 3900 zł brutto – średniej krajowej obowiązującej na początku prac nad ustawą. Projekt zakłada, że taka kwota jako baza ma obowiązywać do 31 grudnia 2019 r.
– To znaczy, że nawet jeśli średnia krajowa wzrośnie do 10 tys. zł brutto, w odniesieniu do zawodów medycznych nadal wynosić będzie 3900 zł – tłumaczy dr Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). I dodaje, że zmiana wskaźników wynagrodzeń praktycznie nic nie zmienia. – Te propozycje to utrwalanie biedy. Wskaźnik wynagrodzenia dla lekarza specjalisty został podwyższony z 1,23 do 1,27, czyli w 2021 r. specjalista zarabiać będzie nie 4797 zł, lecz 4953 zł brutto – dodaje dr Bukiel. I zauważa, że Porozumienie Zawodów Medycznych, które ponad tydzień temu manifestowało w Warszawie, postuluje trzykrotność średniej krajowej dla specjalisty. – To postulat, który minister Radziwiłł przez lata popierał jako szef Naczelnej Izby Lekarskiej – dodaje.
Według projektu resortu lekarz z pierwszym stopniem specjalizacji zarabiałby 4,5 tys. zł brutto, a rezydent 4 tys. zł.
– Dziś to ok. 3,2 tys. brutto, więc podwyżka jest naprawdę niewielka i wynosi od 20 do 90 zł rocznie, a wielu z nas nie zdąży jej doczekać – podkreśla Damian Patecki z Porozumienia Rezydentów OZZL.
Powodów do zadowolenia nie mają też pielęgniarki i położne bez specjalizacji. Po podwyżce będą mogły liczyć na 2,5 tys. zł brutto, a pielęgniarka i położna z tytułem magistra i specjalizacją – na 4 tys. zł brutto, tyle samo, co posiadający specjalizację i tytuł magistra farmaceuta, fizjoterapeuta i diagnosta laboratoryjny.