Jeśli zapowiedzi hierarchów, z którymi rozmawiał dziennikarz, się spełnią, będzie to oznaczało gigantyczną rewolucję wewnątrz Watykanu, kolejny etap obniżania znaczenia doktryny, a także jasny sygnał, że reforma (niektórzy powiedzą, że wręcz „nowa reformacja") w Kościele przyspiesza.
Z informacji wynika, że największą nowością zawartą w dokumencie „Praedicate Evangelium" ma być stworzenie nowej „superdykasterii" ds. ewangelizacji, która ma się stać najważniejszym organem Kurii Rzymskiej. Wcześniej, i to przez całe wieki, taką najważniejszą kongregacją była Kongregacja Nauki Wiary, wcześniej nazywana Świętym Oficjum. Nowa „superdykasteria" ds. ewangelizacji ma powstać z dwóch już istniejących instytucji: Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, znanej również jako Propaganda Fidei, której zadaniem jest nadzorowanie „terytoriów misyjnych", oraz Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, która została stworzona w 2010 r. przez papieża Benedykta XVI, by stawić czoło postępującej sekularyzacji krajów zachodnich. – Papież Franciszek zawsze podkreśla, że Kościół jest misyjny. Z tego powodu logiczne jest, że na pierwszym miejscu stawiamy Dykasterię ds. Ewangelizacji, a nie Nauki Wiary – wyjaśniał w rozmowie z „Vida Nueva" kard. Oscar Rodriguez Maradiaga, jeden z najbliższych współpracowników papieża.
I choć na pozór jest to wyjaśnienie „logiczne" i „spójne", to nie sposób nie zadać pytania, czy jest ono także teologiczne i katolickie. Tak się bowiem składa, że aby wiedzieć, co głosić, jak ewangelizować, jak uprawiać duszpasterstwo i jak przekonywać ludzi do wiary, konieczna jest doktryna. Doktryna, która nie jest tylko zbiorem sztywnych zasad, uchwalonych przed wiekami twierdzeń, przedmiotem studiów teologów, ale przede wszystkim wyrażonym w języku (bo nim się posługujemy) zapisem żywej wiary Kościoła, doświadczenia pokoleń świętych, mistyków i myślicieli, a przede wszystkim owocem działania w Kościele Ducha Świętego. Doktryna nie ogranicza, ale wyznacza przestrzeń, w której wiara jest rzeczywiście prawdziwa, w której pozostaje ortodoksyjna i otwarta na działanie Ducha, odgraniczając ją od obszaru, gdzie wyradza się w fałsz, który nie prowadzi już do Boga, lecz od Niego oddala.
Tam, gdzie niknie doktryna, wcale nie pojawia się lepsze duszpasterstwo ani tym bardziej lepsza ewangelizacja, bo tak się składa, że tam, gdzie nie ma doktryny, nie ma – na poważnie – ani jednego, ani drugiego. Duszpasterstwo i ewangelizacja bez doktryny stają się bezprzedmiotowe. Kościół ma zaś tego świadomość, bo przez wieki walczył mocno o to, by głoszona wiara była wiarą prawdziwą. Tam, gdzie niknie wiara prawdziwa, niknie bowiem siła Kościoła.
Jezuici zresztą (a przypomnijmy, że Ojciec Święty jest jezuitą), i to posługując się historią własnego zakonu, powinni to wiedzieć najlepiej. Gdy do Japonii przybył św. Franciszek Ksawery, to wprawdzie zgodził się, by wyrażać prawdy wiary w terminach bliskich ludziom tam żyjącym czy ubierać się podobnie do nich, ale jednocześnie pierwszą rzeczą, którą zrobił, było przygotowanie zbioru prawd doktrynalnych dla Japończyków przyjmujących wiarę. A jakby tego było mało, niemal od razu wraz z innymi misjonarzami zaczął walczyć ze zwyczajami moralnymi, które uznawał za nieakceptowalne. Pierwszym z nich było przyzwolenie dla uprawiania homoseksualnego seksu, a drugim zgoda na zabijanie noworodków przez własnych rodziców.