Jarosław Kaczyński zachowuje się tak wobec państwa, jak kierowca rajdowy wobec swojego samochodu – wymontowuje wszystkie zabezpieczenia, które mogłyby spowalniać jazdę i ograniczać władzę kierującego. To zapewne przynosi oczekiwane skutki, ale jednocześnie uprawdopodobnia ryzyko wypadku.
Rządy PiS od początku polegają na paraliżowaniu lub niszczeniu tych ośrodków, instytucji i organów, które mogłyby ograniczać wolę polityczną ośrodka władzy. Wszystko, co staje na przeszkodzie realizacji planów politycznych partii rządzącej, musi zniknąć lub zostać ubezwłasnowolnione. Walka z imposybilizmem jest tym, co charakteryzuje pierwsze miesiące sprawowania władzy przez nową ekipę.
Wyłączone systemy
Przypomina to zabiegi, którym poddawane jest normalne auto w czasie przekształcania go w bolid rajdowy. Wymontowywane są wszelkie elementy poprawiające bezpieczeństwo i kontrolujące zachowanie kierowcy. W tego typu samochodach nie ma czujników parkowania, systemów kontroli trakcji, kamer cofania i podobnych urządzeń, które ułatwiają jazdę, ale przede wszystkim czynią ją bardziej bezpieczną.
Przynosi to oczekiwane efekty – samochód staje się bardziej dynamiczny, lżejszy i – co najważniejsze – absolutnie powolny zamysłom kierowcy. Nic nie ogranicza jego władzy nad autem, które podlega jego woli. Żaden system nie może się włączyć, by skorygować jazdę lub by ostrzec o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Bo tego typu korekcje i ostrzeżenia jedynie spowalniałyby jazdę i odwracały uwagę kierowcy.
Dobrym przykładem są tu auta Biura Ochrony Rządu, w których wymontowywane są zabezpieczenia ograniczające swobodę jazdy. Kierowca ma mieć pełnię władzy nad maszyną. Jest latami szkolony, by w pełni wykorzystać możliwości takiego auta, by w chwili zagrożenia wydobyć z niego całą moc i uciec przed niebezpieczeństwem.