Tylko takie bezpośrednie szkody mogą być rekompensowane. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Utracone korzyści
Zasadą prawa cywilnego jest, że naprawienie szkody obejmuje nie tylko straty, które poszkodowany poniósł np. na remont auta, ale i korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono (art. 361 kodeksu cywilnego), będące normalnym następstwem działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła. W tym przypadku błędów władzy sanitarnej.
Czytaj także: Ustawa budzi wątpliwości nie tylko konstytucyjne
Tomasz S., drobny przedsiębiorca, pozwał Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Poznaniu, domagając się 738 tys. zł odszkodowania za to, że z powodu jego interwencji (pewnie na skutek doniesienia) zakazał mu sprzedaży importowanego napoju orzeźwiającego, na którego etykietach było napisane, że zawiera ekstrakt z liści koki – jak wiadomo, narkotyku zakazanego prawnie. I nie czekając na uprawomocnienie, nadał swej decyzji rygor natychmiastowej wykonalności ze względu na zagrożenie życia i zdrowia konsumentów.
Po zbadaniu okazało się, że był to zwykły napój chłodzący, nikomu niezagrażający, i po miesiącu sanepid uchylił ów rygor, ale spór administracyjny trwał jeszcze ponad dwa lata. Tomasz S. od razu zawiesił działalność, a zakwestionowaną partię towaru przekazał do utylizacji, choć decyzja tego nie nakazywała.