Danina od słodzonych napojów ma skłonić Polaków do nabywania zdrowszych produktów. Taki cel przyświeca ustawie służącej promocji prozdrowotnych wyborów konsumentów. Czy to się uda – to kwestia otwarta. Na razie widać, że sposób wprowadzenia ustawy urąga standardom.
Jednodniowa luka
Przytoczmy pokrótce kolejność zdarzeń wokół „słodkiego" podatku. Wątpliwości pojawiły się już na początku lipca, gdy minął termin wejścia w życie ustawy, a nie opuściła ona jeszcze parlamentu. Potem w osobnej ustawie, związanej ze zwalczaniem skutków Covid-19, uchwalono przesunięcie wejścia w życie podatku do 1 stycznia. To też wbrew sztuce legislacyjnej, bo zmieniano ustawę jeszcze niepublikowaną.
Czytaj także: Podatki od cukru i "małpek" raczej legalne
Kolejne legislacyjne osobliwości pojawiły się w ostatni poniedziałek, 31 sierpnia. Tego dnia w Dzienniku Ustaw pod pozycją 1492 opublikowano ustawę wprowadzającą podatek cukrowy z mocą wsteczną od 1 lipca. Chwilę później pod pozycją 1493 opublikowano ustawę o zwalczaniu Covid-19, która przesunęła wejście w życie podatku cukrowego na 1 stycznia 2021 r. Równocześnie usunięto przepisy upoważniające ministra finansów do określenia szczegółów rozliczeń nowej daniny, w tym wzorów deklaracji podatkowych.
Co ciekawe, ustawa o zwalczaniu epidemii weszła w życie 1 września. Dlatego, co do zasady, przez jeden dzień (31 sierpnia) teoretycznie można było stosować przepisy o podatku cukrowym i dochodzić jego wpłat za lipiec 2020 r. Przewidziano bowiem, że będzie on rozliczany co miesiąc, do 25. dnia kolejnego miesiąca, Gdyby danina cukrowa obowiązywała od początku lipca, to jego pierwsze rozliczenie nastąpiłoby pod koniec sierpnia – podobnie jak np. VAT. Według nowej ustawy, kto nie zapłaci cukrowej daniny w terminie, musi się liczyć z opłatą dodatkową. Jej wysokość to aż połowa nominalnej stawki podatku.