Surdykowski: Demokracja jest pomysłem świeckim

Jesteśmy świadkami upadku ducha obywatelskiego i odpowiedzialności za państwo.

Publikacja: 19.11.2015 20:08

Jerzy Surdykowski

Jerzy Surdykowski

Foto: Fotorzepa/Piotr Guzik

Pytamy, dlaczego dzisiejsza demokracja jest tak słaba i nadpsuta, nie tylko w Polsce.

Ale to jeszcze za mało. Demokracja nie może się utrzymać bez poczucia wartości i szacunku dla nich. Samo prawo i strach przed prokuratorem nie wystarczą. Potrzebna jest wola, aby być kimś więcej niż tylko przeżuwaczem pokarmów i telewizyjnej papki. Mówiąc po staroświecku, potrzebna jest cnota.

Skąd ją brać? Z religii oczywiście. Bo świecka cnota ateistów i agnostyków jest oczywiście możliwa, ale zbyt trudna i zbyt mało nadziei przynosząca, jak na możliwości przeciętnego obywatela.

Więc się tam sięga, czasami dość łapczywie. Aborcja i eutanazja – oczywiście zakazać, bo dominująca w kraju religia nakazuje chronić życie od poczęcia do naturalnej śmierci. In vitro – raczej także, bo skazuje na śmierć zapłodnione zarodki. Związki jednopłciowe – przecież to grzech! I tak dalej, i tak dalej...

A może być konsekwentnym? Zlikwidować rozwody, bo małżeństwo ma być nierozerwalne. Wprowadzić prohibicję, bo pijaństwo... Wtedy już łatwo pójdzie karanie cudzołóstwa, nieuczestniczenia w niedzielnej mszy i nieposzanowania piątkowego postu. Ale wtedy już na pewno obudzimy się w restrykcyjnej teokracji, która wszystkim – bez względu na przekonania – nakazuje przestrzeganie religijnych reguł. Ale może teokracja zaczyna się już wcześniej, bardziej niepostrzeżenie... Tylko gdzie?

A może chodzi o coś innego. Państwo powinno być konsekwentnie świeckie: wiara nie ma tu nic do gadania, tylko obywatelska umowa. To, co kwalifikowaną większością głosów uznamy za słuszne, jest nim z mocy prawa. Jutro może większość będzie inna, więc co innego uznamy za pożądane, co innego za karygodne. Nic nie jest dane raz na zawsze, ale przecież na tym polega republika.

Ale skąd czerpać siłę obywatelskiego ducha, wiarę w sens i potrzebę cnoty? Tylko ze strachu przed kodeksową karą? Albo przed złowrogą anarchią? Jak i czego wstydzić się w takim świecie, w którym nie ma Sprawiedliwości ponad nami? Najwyżej tego, że okazałem się frajerem, bo grzecznie płacę podatki i przestrzegam paragrafów.

Oto największy z dylematów demokracji: ona nie jest pomysłem religijnym, tylko świeckim. Ale bez wiary i sankcji zawieszonej nad nami okaże się równie daremna i jałowa jak teokratyczna dyktatura, paragrafem i policyjną pałą przymuszająca do bezgrzeszności. Tylko gdzie wytyczyć granicę? Jaka ona subtelna, jakże łatwo ją bezmyślnie przekroczyć.

Pytamy, dlaczego dzisiejsza demokracja jest tak słaba i nadpsuta, nie tylko w Polsce.

Ale to jeszcze za mało. Demokracja nie może się utrzymać bez poczucia wartości i szacunku dla nich. Samo prawo i strach przed prokuratorem nie wystarczą. Potrzebna jest wola, aby być kimś więcej niż tylko przeżuwaczem pokarmów i telewizyjnej papki. Mówiąc po staroświecku, potrzebna jest cnota.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy