Mimo rosnącego w niektórych kręgach obozu władzy niezadowolenia z premier Beaty Szydło cieszy się ona rekordowym zaufaniem społecznym – ufa jej niemal 60 proc. Polaków. Lepszy wynik od niej ma tylko prezydent Andrzej Duda, który również osiąga rekordowy dla siebie poziom 74 proc. społecznego zaufania.

Tak dobre wyniki są m.in. zasługą współpracujących z panią premier piarowców, którzy bardzo dbali o to, by szefowa rządu pojawiała się publicznie wtedy, gdy miała do przekazania dobre wiadomości. Złośliwi twierdzili nawet, że budując swoją pozycję społeczną, Beata Szydło tworzyła polisę na przyszłość, podnosząc koszty swej ewentualnej dymisji. Trudno byłoby bowiem dziś tłumaczyć Polakom, że ciesząca się tak wysokim poparciem premier powinna odejść ze stanowiska. Część elektoratu PiS kupi każdą decyzję, którą podejmie prezes Kaczyński, ale zaufanie do Szydło i zadowolenie z jej pracy jest znacznie większe niż poparcie dla partii rządzącej.

Ale by zrozumieć trudność układanki, którą ma ułożyć kierownictwo partii rządzącej, warto przesunąć się kilka oczek w rankingu polityków, którzy cieszą się największym zaufaniem. Choć Jarosław Kaczyński znajdował się zawsze w czołówce osób publicznych, którym Polacy nie ufają, obecnie znajduje się on na szóstym miejscu wśród osób cieszących się największym zaufaniem społecznym. Ufa mu 42 proc. ankietowanych (nieufność deklaruje 44 proc.). Oznacza to, że czarna legenda Kaczyńskiego może się okazać kolejnym mitem, który obali w trakcie swych rządów Prawo i Sprawiedliwość. Zakładając nawet, że poparcie dla partii rządzącej mogłoby spaść o kilka punktów procentowych, gdyby prezes zasiadł ponownie w fotelu premiera. Pytanie brzmi tylko, czy ma on na co czekać. Poparcie dla PiS osiąga rekordowe poziomy, wahając się w różnych badaniach między 40 a 50 proc. Jeśli Jarosław Kaczyński miałby nie zostać premierem teraz, to czy byłby do tego w ogóle lepszy moment?