Postępowanie prokuratury, co prawda „w sprawie", a nie „przeciwko", ma dowieść, czy Donaldowi Tuskowi można postawić zarzut zdrady dyplomatycznej z art. 129 kodeksu karnego. Oskarżając o zdradę, należy wykazać, że urzędnik reprezentujący państwo działał umyślnie na szkodę swojego kraju.

Pytanie, w jaki sposób politycy i urzędnicy mają odpowiadać za popełnione po katastrofie w Smoleńsku błędy. Winni niedopełnienia obowiązków powinni ponieść karę. Tylko czy akurat byłego premiera należy oskarżać o zdradę dyplomatyczną? Pachnie to nie tyle chęcią ukarania Tuska za popełnione błędy, ile próbą wyeliminowania z politycznej gry. Wszak zdrada to jeden z najpoważniejszych zarzutów, jakie może usłyszeć polityk.

Próba uderzenia w Donalda Tuska ani nie posuwa sprawy wyjaśnienia katastrofy naprzód, ani nie przybliża nas do wielkiego narodowego pojednania, którego potrzebujemy w tak podzielonym społeczeństwie. Szkoda, że nadchodząca kolejna rocznica katastrofy znowu, zamiast jednoczyć, spolaryzuje Polaków.