Rząd zamierza utworzyć Agencję Uzbrojenia. Pomysł nie jest nowy, taka instytucja jest potrzebna – nikt rozsądny nie powinien mieć wątpliwości. Jej celem powinno być uporządkowanie, zdynamizowanie i uproszczenie zakupu uzbrojenia dla wojska. Dzisiaj ten system jest niewydolny, zwykle mijają lata od momentu określenia wymagań przez wojsko do otrzymania konkretnego sprzętu. Jeżeli nowa agencja miałaby też zlecać badania i projektowanie nowych konstrukcji – można by tylko przyklasnąć.
Taka agencja powinna zostać oparta na jasnych, zrozumiałych mechanizmach działania. Jej powstaniu powinien towarzyszyć pakiet zmian prawnych pozwalających na skuteczne działanie i mądre wydawanie budżetowych pieniędzy. Niewątpliwie jej trzonem powinny być dzisiejszy Inspektorat Uzbrojenia, a także kompetentna kadra zarządzająca.
Dowiedz się więcej: Agencja Uzbrojenia zastąpi PGZ. To efekt sporu między ministrami
Jeżeli zaś będzie budowana na podstawie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, jak planuje to rząd, można obawiać się, czy czyste reguły gry zostaną zachowane i czy wszystkie podmioty gospodarcze będą jednakowo traktowane. Bo siła polskiej zbrojeniówki, a w konsekwencji uzbrojenia dla wojska, oparta jest też na firmach prywatnych i podmiotach zagranicznych.
W sytuacji, gdyby trzon nowej agencji budowany był na lobbystach tzw. firm państwowych, mogłoby dojść do konfliktu interesów. Byłaby pokusa, aby przy zakupach wspierać te zakłady zbrojeniowe, które mają najsilniejszą siłę przebicia… na ulicy. Słowem, mają mocne związki zawodowe, zdolne do wymuszania na politykach decyzji w huku wybuchających petard.