Międzynarodową rywalizację i pięć Europejskich Nagród Filmowych wygrał Paweł Pawlikowski oraz jego najnowszy film „Zimna wojna”. Tym razem zdobywca Oscara za „Idę” opowiedział w filmowym kostiumie o dramacie swojej rodziny w czasach stalinowskich oraz gomułkowskich, gdy władza dzieliła artystów i kochających się ludzi.

Najważniejsze jest to, że we wstrząsającą polską historię wpisał uniwersalnie dziś brzmiący dramat imigrantów, do których grona przez pewien czas sam należał. Opowiedział także o losie artystów, którzy ponownie coraz częściej podlegają presji polityków. Ważny jest również dramat wiecznie podzielonego kraju, w którym władza wykorzystuje słuszne skądinąd prawdy o nierównościach, by kreować nową kastę kosztem innych oraz głoszonego prawa i sprawiedliwości.

Ciesząc się z międzynarodowych sukcesów, trzeba podkreślić, że polskie kino coraz celniej i bardziej zrozumiale podejmuje ważne dla Polaków tematy – staje się miejscem debaty bardziej subtelnej niż ta prowadzona w Sejmie. Dzięki temu widzowie „głosują nogami” i nie tylko rozrywkowe filmy biją rekordy milionowej frekwencji.

„Zimną wojnę” obejrzało już ponad 900 tys. widzów, „Kler” Smarzowskiego ponad 5 mln, a to umacnia pozycję polskiej branży filmowej, wpływa na jej niezależność i decyzje o kolejnych inwestycjach, które gwarantują ważkie dyskusje, zyski, a także prestiż. Bo przecież po złych newsach o braku nominacji dla „Zimnej wojny” do Złotych Globów sukces w Sewilli podtrzymuje nadzieje na Oscara.