Anna Cieślak-Wróblewska: Niepewny bilans Polskiego Ładu

Na koniec dnia może się okazać, że negatywne rozwiązania w nowym programie rządowym przeważą nad dość długą listą zmian pozytywnych dla biznesu.

Aktualizacja: 30.06.2021 21:53 Publikacja: 30.06.2021 21:00

Anna Cieślak-Wróblewska: Niepewny bilans Polskiego Ładu

Foto: PAP

Oceniając kolejne punkty Polskiego Ładu, przy większości z nich pojawiłyby się zapewne zielone plusy. Takie propozycje jak obniżka klina podatkowego dla osób o niższych zarobkach czy rozszerzenie zakresu ulgi inwestycyjnej, czyli tzw. estońskiego CIT dla większej liczby podmiotów, to bowiem zmiany korzystne dla biznesu. Mogą pomóc zdynamizować gospodarkę, przyspieszyć tempo wzrostu PKB do 5 proc. przez najbliższych kilka lat!

I co istotne, chodzi nie tylko o to, że Polski Ład da Polakom większe dochody, co z pewnością jeszcze bardziej nakręci popyt konsumpcyjny, ale może również dać nowy impuls rozwojowy firmom, zachęcić je do zwiększania swojego potencjału i produktywności. Gdyby to się udało, przełamałoby jeden z większych deficytów polskiej gospodarki, czyli jeden z najniższych wśród krajów UE poziom inwestycji prywatnych.

Za to na wielki czerwony minus zasługuje przynajmniej jedna propozycja w nowym rządowym programie. Chodzi oczywiście o zmiany w składce zdrowotnej, które podniosą znacząco obciążenia podatkowo-składkowe osób prowadzących działalność gospodarczą. To rozwiązanie krytykują w zasadzie wszyscy. Zarówno ci, którzy uważają, że mikrofirmy, sól polskiego biznesu, co do zasady zasługują, by płacić niższe daniny, jak i ci, którzy – choć twierdzą, że niskie daniny przy samozatrudnieniu są nadużywane i trzeba skończyć z tą preferencją – oceniają podwyższenie składki zdrowotnej dla tzw. liniowców jako nic innego niż czysty fiskalizm.

Pytanie, czy ten jeden czerwony minus przeważy nad całą długą listą zielonych plusików? Niestety, można mieć obawy, że bilans Polskiego Ładu na koniec dnia okaże się niekorzystny. Dokręcanie śruby samozatrudnionym może i ma jakieś uzasadnienie z punktu widzenia poczucia sprawiedliwości społecznej, w praktyce jednak może negatywnie odbić się na rozwoju tych sektorów, na których zależy nam najbardziej, czyli nowoczesnych, opartych na wiedzy, innowacjach, technologiach itp. Jeśli chcemy, by to właśnie w tym kierunku szła nasza gospodarka, trzeba przyciągać najlepszych, a nie zniechęcać ich podatkową karą za wysokie dochody.

Ponadto w Polskim Ładzie brakuje jakiegokolwiek odniesienia do jednej z głównych bolączek biznesu, czyli niepewności regulacyjnej. Przedsiębiorcy oczekiwaliby, by przepisy w Polsce były zmieniane ze znacznie mniejszą częstotliwością, a jeśli już trzeba coś poprawiać – to po uprzednich konsultacjach ze środowiskiem i z odpowiednim vacatio legis. Zamiast tego Polski Ład przynosi kolejną porcję przepisów komplikujących ich życie i rewolucję podatkową wprowadzaną praktycznie z dnia na dzień.

Oceniając kolejne punkty Polskiego Ładu, przy większości z nich pojawiłyby się zapewne zielone plusy. Takie propozycje jak obniżka klina podatkowego dla osób o niższych zarobkach czy rozszerzenie zakresu ulgi inwestycyjnej, czyli tzw. estońskiego CIT dla większej liczby podmiotów, to bowiem zmiany korzystne dla biznesu. Mogą pomóc zdynamizować gospodarkę, przyspieszyć tempo wzrostu PKB do 5 proc. przez najbliższych kilka lat!

I co istotne, chodzi nie tylko o to, że Polski Ład da Polakom większe dochody, co z pewnością jeszcze bardziej nakręci popyt konsumpcyjny, ale może również dać nowy impuls rozwojowy firmom, zachęcić je do zwiększania swojego potencjału i produktywności. Gdyby to się udało, przełamałoby jeden z większych deficytów polskiej gospodarki, czyli jeden z najniższych wśród krajów UE poziom inwestycji prywatnych.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację