Gubernator Tokio obiecuje wprawdzie bezpieczne igrzyska, ale media spekulują, że najważniejsza sportowa impreza czterolecia może stać się przedmiotem politycznej gry, skoro Japończyków wkrótce czekają wybory do parlamentu i prefektur.
Koike przez lata była ważną postacią partii rządzącej LDP, jako pierwsza kobieta stanęła nawet na czele Ministerstwa Obrony. Sytuacja się zmieniła, kiedy jej marzenia sięgnęły fotela gubernatora stolicy. Władze partii wolały widzieć w tej roli Hiroyę Masudę i zagroziły karami wszystkim popierającym Koike, ale w wyborach to ona była górą.
Wybiła się na niepodległość, założyła własną partię. Jej Tomin First no Kai w koalicji z Komeito pokonała LDP w wyborach do władz Tokio.
Koike pracowała w młodości jako dziennikarka, więc wie, jak uwieść wyborców. Dorastała w kosmopolitycznej rodzinie, studiowała w Egipcie, a jej ojciec jest importerem ropy, który prowadził handel na Bliskim Wschodzie. Teraz ma szansę rzucić wyzwanie premierowi Yoshihide Sudze. Nie brakuje opinii, że Koike – doprowadzając do odwołania igrzysk – mogłaby jesienią dzięki wsparciu opozycji oraz renegatów z partii rządzącej – zostać nawet premierem.
Raz już próbowała, ale w 2008 roku przegrała wybory na przewodniczącego LDP. – Hillary Clinton mówiła kiedyś o szklanym suficie dla kobiet. Mam wrażenie, że w Japonii to nie szkło, tylko żelazna płyta – mówiła później rozczarowana.