Handel zagraniczny po 1918 r. utrudniały i zniszczenia wojenne i niespójne, odziedziczone po trzech zaborach, gospodarka, infrastruktura czy systemy podatkowo-celne. Mimo to wymiana zagraniczna, mocno wspierana przez państwo, zaczęła się stosunkowo szybko rozwijać.
Obroty handlu zagranicznego zwiększyły się (jak podaje Encyklopedia PWN) z ok. 4 mld zł w 1923 r. do 6,5 mld zł w 1929 r. Ten okres prosperity został jednak przerwany przez wielki kryzys i nasilający się interwencjonizm państwowy we wszystkich krajach. Obroty spadły do ok. 1,8 mld zł w 1935 r.
Praktycznie przez cały okres II Rzeczpospolitej naszym najważniejszym partnerem w handlu zagranicznym były Niemcy (zarówno w eksporcie, jak i imporcie). Ale – jak zauważał Wojciech Mroczek, ekspert ekonomiczny w NBP (w publikacji z września tego roku) – taka pozycja Niemiec postrzegana była przez współczesnych jako zjawisko bardzo negatywne, w kontekście rewizjonistycznej polityki rządu w Berlinie.
Polska szukała więc nowych partnerów, co się udawało. I w 1938 r. drugim i trzecim kierunkiem eksportowym była Anglia oraz Szwecja, zastępując Austrię i Czechosłowację (w imporcie drugie i trzecie miejsca zajmowały USA i Anglia).