Współczesne zło w wersji Disneya

Hollywoodzki przebój „Cruella" to dowód, jak zmienia się dziś popkultura, nawet w bajkach dostrzegając korzenia współczesnego zła.

Aktualizacja: 06.06.2021 20:23 Publikacja: 06.06.2021 18:34

Emma Stone jako Cruella

Emma Stone jako Cruella

Foto: Walt Disney Studios

Kto nie pamięta demonicznej Cruelli de Mon z disneyowskiej opowieści o 101 dalmatyńczykach? Ekscentrycznej i pozbawionej serca czarownicy, opętanej myślą, by uszyć sobie futro ze skór białych piesków w czarne łatki? W 1961 roku straszyła dzieci w wersji animowanej, 35 lat później również w aktorskiej. Teraz wrócił do tej antybohaterki Craig Gillespie.

Dwa lata temu furorę zrobił „Joker" Todda Phillipsa. Reklamowany jako prequel „Batmana" okazał się gorzką opowieścią o współczesnym świecie. O tym, jak agresja i zło zaczynają kiełkować w zwyczajnym człowieku, któremu nic w życiu nie wychodzi. Wcześniej podobnym tropem poszedł Robert Stromberg, gdy w „Czarownicy" pokazywał, jak twardniało serce granej przez Angelinę Jolie Diaboliny, która rzuciła zły czar na śpiącą królewnę.

Teraz pytanie o wykluwanie się zła zadał też Gillespie. Estella – przyszła Cruella de Mon – jest w jego filmie córką biednej praczki, która ginie w wypadku. Sierota musi sobie jakoś radzić. A ponieważ ma talent i zamiłowanie do projektowania ubrań, trafia do domu odzieżowego i tam zauważa ją ekscentryczna projektantka mody, Baronowa von Hellman. Wredna i nielojalna, ale Estella pamięta jej radę: „Jeśli chcesz zrobić karierę, musisz mieć instynkt zabójcy". Idąc więc za tą radą, zaczyna z Baronową rywalizować.

W tej opowieści o rodzeniu się zła nie wszystko przekonuje, ale nie można odmówić twórcom „Cruelli", że w disneyowskie wątki starają się wpisać dramat społeczny i pokazać kogoś, kto chce zrobić karierę w obcym środowisku, powoli zatracając siebie. To również diagnoza zmieniającego się świata, zderzenia starego z nowym.

„Cruella" zadziwia perfekcją realizacji. Wszystko jest na najwyższym poziomie. Brawurowe role tworzą dwie Emmy: Stone (Cruella) i Thompson (Baronowa). Pieczołowicie odtworzono Londyn lat 70., niesamowitą pracę wykonała Jenny Beavan, projektując ekstrawaganckie kreacje Baronowej czy stroje Cruelli od skromnej sukienki aż do białej peleryny, która pod wpływem iskierki ognia zmienia się w płomiennoczerwoną suknię. Na rynku pojawiła się już kolekcja ubrań inspirowanych filmem. I jest skandal, bo powstała bez konsultacji z Beavan.

Trudno sobie wyobrazić, by „Cruella" za scenografię, kostiumy i charakteryzację nie dostała w przyszłym roku nominacji oscarowych, a może wręcz statuetek. Wciąga też ścieżka dźwiękowa wypełniona niezapomnianymi przebojami z lat 60. i 70., kosztującymi podobno producentów filmu majątek. A reżyseria Craiga Gillespiego, twórcy m.in. „Jestem najlepsza. Ja, Tonya", sprawia, że film świetnie się ogląda. Jako dramat społeczny „Cruella" nie ma wyrafinowania i mocy „Jokera", ale ustawia się w podobnym szeregu co tamten film.

Kto nie pamięta demonicznej Cruelli de Mon z disneyowskiej opowieści o 101 dalmatyńczykach? Ekscentrycznej i pozbawionej serca czarownicy, opętanej myślą, by uszyć sobie futro ze skór białych piesków w czarne łatki? W 1961 roku straszyła dzieci w wersji animowanej, 35 lat później również w aktorskiej. Teraz wrócił do tej antybohaterki Craig Gillespie.

Dwa lata temu furorę zrobił „Joker" Todda Phillipsa. Reklamowany jako prequel „Batmana" okazał się gorzką opowieścią o współczesnym świecie. O tym, jak agresja i zło zaczynają kiełkować w zwyczajnym człowieku, któremu nic w życiu nie wychodzi. Wcześniej podobnym tropem poszedł Robert Stromberg, gdy w „Czarownicy" pokazywał, jak twardniało serce granej przez Angelinę Jolie Diaboliny, która rzuciła zły czar na śpiącą królewnę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Rusza 17. edycja Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF CAMERA
Film
Marcin Dorociński z kolejną rolą w Hollywood. W jakiej produkcji pojawi się aktor?
Film
Rekomendacje filmowe na weekend: Sport i namiętności
Film
Festiwal Mastercard OFF CAMERA. Patrick Wilson z nagrodą „Pod prąd”
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata