Piszę z Nowego Jorku, gdzie w ostatnią niedzielę w kościele na Manhattanie modlono się o przebaczenie grzechów nie tylko wiernych, lecz również księży. Modlono się też o muzułmanów w okresie ramadanu. W moim oksfordzkim kościele dominikanów panuje podobna narracja. Troska o biednych i prześladowanych jest zawsze na pierwszym planie. Jak się mówi o polityce, to głównie o pokoju, ochronie środowiska i otwieraniu granic dla ludzi uciekających od głodu i wojen. Wiejska parafia w moim toskańskim domu na pozór nie przypomina ani tej z Nowego Jorku, ani z Oksfordu. Skupia ona środowisko lokalnych Włochów bez turystów i zróżnicowanych kultur. Modlitwa i kazania w tej parafii są jednak podobne do dwóch wspomnianych wyżej. Dominuje temat sprawiedliwości, miłości i przebaczenia. W centrum jest Ewangelia, a nie bieżąca polityka.

Polskie parafie na tym tle wyglądają jak z innej planety. W centrum jest Kościół i jego słuszne prawdy na wszystko, by nie powiedzieć pycha. Brak tolerancji dla ludzi innej wiary czy niewierzących. Dominują polemiki polityczne, a wyrazy solidarności kierowane są głównie do chrześcijan, i to nie wszystkich. Nawet papież Franciszek bywa pod ostrzałem, bo otwiera ramiona dla uchodźców i rozwodników. Oczywiście parafia parafii nierówna. Jest wielu polskich księży, którzy mówią językiem mi znanym i bliskim. Nie ulega jednak wątpliwości, iż Kościół polski jest dużo bardziej spolityzowany, konserwatywny i agresywny niż inne mi znane.

Kościół to wspólnota wiernych, więc nie można całej winy zwalać na księży. Jeśli część kleru postępuje wbrew Ewangelii, to dlaczego wierni się na to godzą? Dlaczego relacja pomiędzy wiarą i polityką jest w Polsce wypaczona? Dlaczego nie ma katolickiej lewicy? Dlaczego nie udała się nawet chrześcijańska demokracja? Adenauer tworzył zjednoczoną Europę. Erhard by nigdy nie pozwolił na nierówności. Merkel otworzyła granice dla uchodźców.

Żadna wspólnota nie lubi krytyki z zewnątrz. Ale skoro nie ma samokrytyki, otwarcia na dialog, to nie należy się dziwić, iż ludzie tracą cierpliwość. Jeśli Episkopat minimalizuje zjawisko pedofilii, to ktoś inny musi o tym mówić. Jeśli proboszczowie potępiają wszystkich innych, to ktoś musi tych innych bronić. Jeśli neguje się rozdział Kościoła od państwa, to ktoś musi się temu przeciwstawić.