Bo nie o błazna tu chodzi, a inteligenta. Polaka samotnego, siedzącego z dala od zgiełku beztroskich harców współrodaków obojętnych na sprawy Ojczyzny. Jego twarz wyraża zadumę i troskę. Dezaprobatę i poczucie bezradności jaka i dzisiaj maluje sie na twarzach milionów Polaków. Taką też zatroskaną twarz miał Jarosław Gowin w trakcie zeszłorocznych majowych obrad, gdy rząd z całą mocą parł do pandemicznych wyborów pandemicznego prezydenta. Skojarzenie twarzy Gowina ze Stańczykiem pozostało mi w głowie do dzisiaj, choć wyznam tutaj, że nie byłem fanem tego polityka. 

A jednak.. Przyznać muszę, że jako jedyny (wraz ze swoim ugrupowaniem) miał odwagę przeciwstawić się batiuszce Kaczyńskiemu. Łatwo było przewidzieć, że zostanie to zapamiętane. Batiuszka nie zapomina niesubordynacji, a przynajmniej nie każdemu. Toteż    w odpowiednim czasie (parę dni temu), nakazał otworzyć klapę w podbrzuszu konia trojańskiego i wypuścił Bielana. Drewniany ale zawsze. Siedział i siedział w tym brzuchu Bielan, a na sygnał wyskoczył z paroma huzarami.. tfu ! - hucpiarzami, by rozmontować partię Gowinowi. Co z tego wyniknie zobaczymy. Na razie po raz wtóry wicepremier Gowin stanowczo powiedział "nie" kolejnemu etapowi niszczenia polskiej demokracji; odmówił współudziału w podwyższeniu "pańszczyźnianych danin" od wolnych mediów, przegnał zdrajców. Innymi słowy pokazał, że " ma ........ " - jak mówią w amerykańskich filmach.

I tu po raz kolejny zadziwia mnie wicepremier. Od lat w polskiej polityce, jako jeden           z nielicznych z cywilną odwagą, musi mieć świadomość, że taką postawą dubluje ryzyko własnej kariery. I czy zgadzałem się z jego wcześniejszymi koncepcjami i poczynaniami,   czy nie, zawsze odnosiłem wrażenie, że dobro Polski i Polaków stawia ponad swój i swojej partii partykularny interes. Szkoda by było Gowina gdyby mu wyrządzono krzywdę.

Miejmy nadzieję, że opozycja zorientuje się, że jest to cenny polityk i nie pozwoli usunąć go w niebyt. Więcej: wykorzysta jego doświadczenie, inteligencję i umiejętności przy rewitalizacji naszego państwa. Bowiem od Gowina dzisiaj zależy, czy rząd większościowy nie zostanie zamieniony na mniejszościowy, co z pewnością odwróciłoby bieg polskiej historii. Patrzmy zatem, czy "błazen" z obrazu Matejki - symbol troski, a zarazem bezradności i niemożności, który zakorzenił się nie tylko w malarstwie (Wyczółkowski), lecz także w literaturze ("Wesele" Wyspiańskiego), a nawet w muzyce ( Kaczmarski) - baczmy pilnie! - czy nie wstanie z krzesła, nie wejdzie na sejmową salę by poprzestawiać figury. Byłby to akt niezwykłej odwagi - wręcz heroizmu. I gdyby nawet Jarosław Gowin przegrał politycznie    (w co wątpię przy jego intuicji i doświadczeniu), jestem głęboko przekonany, że znajdzie swoje miejsce nie tylko naszej wdzięcznej pamięci lecz także w podręcznikach historii.