Korespondencja z Cannes
„To muzyczna fantazja ze szczyptą komedii, miłości i seksu, z potworem, dzieckiem i nawet kilkoma trupami" – mówi o swoim filmie „Annette" Leos Carax. Legendarny reżyser, naczelny anarchista francuskiego kina, tym razem opowiedział o sławie, celebrytach i podniesionych do potęgi emocjach.
„Annette" jest historią popularnego stand-upera, męża znakomitej śpiewaczki operowej, ojca niezwykle uzdolnionej córki. Tak to może wyglądać z zewnątrz. Ale jest też druga strona medalu: kariera obcesowego i agresywnego Henry'ego załamuje się. Co więcej: mówi się, że na fali #metoo dosięgną go oskarżenia kilku kobiet. Z kolei Ann jest szanowaną artystką, ma oddanego przyjaciela, który z nią pracuje – zazdrości jej talentu, a po cichu się w niej kocha. Córeczka Ann i Henry'ego przypomina kukiełkę.
Jest w filmie miłość, zazdrość – gdy w artystycznej rodzinie jedna osoba robi większą karierę niż partner – ambicja, wielki talent, ogromne rozczarowanie, wykorzystywane dziecko, zbrodnia. A wszystko wyśpiewane w tym odrealnionym musicalu przez Marion Cotillard, Adama Drivera i innych aktorów, nawet tych, którzy grają prawników w sądzie. Driverowi część krytyków wróży za tę rolę nominację do Oscara.
„Annette" jest na pewno wielkim sukcesem pop-artowego duetu The Sparks, stworzonego ponad 50 lat temu przez braci Rona i Russella Maelów, którzy inspirowali Depeche Mode, New Order i Bjork. To oni są autorami scenariusza i muzyki nowego filmu Caraxa. Nie ulega zresztą wątpliwości, że to jest ich czas, bo jednocześnie zapowiadany jest dokument Edgara Wrighta „The Sparks Brothers". A piosenka „We Love Each Other So Much" – miłosny hymn Ann i Henry'ego – na długo zostaje w uszach.