Rz: Pół roku od referendum wiadomo już, jak będzie wyglądał Brexit?
Douglas Alexander: Tego nie wie nie tylko Europa, ale i sama premier Theresa May. Najpierw twierdziła, że nie może ujawnić strategii negocjacji, ale od kiedy parlament zmusił rząd do publikacji założeń rokowań przed ich rozpoczęciem wiosną 2017 roku, nadal nie wiemy wiele.
Dlaczego?
Bo obóz zwolenników Brexitu jest podzielony. Jedni uważali, że referendum to sposób na wynegocjowanie lepszych warunków członkostwa w Unii, inni – że Wielka Brytania powinna pozostać w jednolitym rynku lub przynajmniej w unii celnej, a jeszcze dla innych konieczny jest całkowity rozwód z Brukselą. Wypracować spójną strategię jest bardzo trudno. Jedyne, z czym zgadzają się wszyscy członkowie gabinetu, to to, że wynik referendum należy uznać za mandat do wstrzymania imigracji. A to prowadzi do hard Brexitu, czyli całkowitego rozwodu. Bo Unia stawia sprawę jasno: albo suwerenność, albo dobrobyt; albo przestrzeganie czterech wolności jednolitego rynku, albo życie poza nim. Rząd musi więc wybrać opcję najbardziej korzystną gospodarczo, ale politycznie mało atrakcyjną albo odwrotnie, politycznie atrakcyjną, ale ekonomicznie szkodliwą. Sądzę, że postawi na to drugie, bo w referendum większość wybrała bardziej ryzykowne gospodarczo rozwiązanie. Polityka wzięła górę nad ekonomią.
Theresę May zaskoczył jednolity front krajów Unii?