Johnson idzie w zaparte

Choć nie ma już większości w Izbie Gmin, a parlament przejął inicjatywę w rokowaniach z Unią, premier zapewnia, że brexit nastąpi 31 października.

Aktualizacja: 04.09.2019 21:34 Publikacja: 04.09.2019 18:53

Lider opozycji Jeremy Corbyn zarzucał w parlamencie Borisowi Johnsonowi, że nie odpowiedział na żadn

Lider opozycji Jeremy Corbyn zarzucał w parlamencie Borisowi Johnsonowi, że nie odpowiedział na żadne pytanie o konsekwencje twardego brexitu

Foto: AFP

– Czy jest pan demokratą czy jednak dyktatorem, panie premierze? – pytanie lidera Szkockiej Partii Narodowej (SNP) Iana Blackforda w normalnych czasach wywołałoby skandal. Ale w środę przeszło właściwie niezauważone, tak napięta była atmosfera w trakcie sesji pytań i odpowiedzi w Izbie Gmin.

– Jestem demokratą! I to nie tylko dlatego, że chcę wypełnić mandat, jaki powierzył nam naród, głosując za brexitem w 2016 r., ale opowiadam się za wcześniejszymi wyborami. Pan zaś reprezentuje grupę secesjonistów, którzy nie tylko wprowadzili w Szkocji najwyższe podatki w Europie, ale chcą nałożyć na Szkotów kajdany Brukseli i wprowadzić euro – odparł Boris Johnson.

Walka to żywioł szefa rządu.

80 lat po Churchillu

Ale tym razem chodzi o coś więcej. Ostra retoryka ma też przesłonić coraz trudniejsze położenie, w jakim znalazł się Johnson. Lider Partii Konserwatywnej, były burmistrz Londynu, a wcześniej jeden z pierwszych eurosceptycznych korespondentów brytyjskiej prasy w Brukseli, całe życie marzył o najwyższym stanowisku w państwie. Ale teraz jest bardzo realne, że przejdzie do historii jako najkrócej pełniący obowiązki szefa rządu. Wszystko zależy od tego, czy wypełni swoją podstawową obietnicę: wyprowadzenia kraju z Unii 31 października.

Na razie zapowiada się to źle. W nocy z wtorku na środę przegrał pierwsze głosowanie, jakie przyszło mu przeżyć w Izbie Gmin od wprowadzenia się na Downing Street. Takiego upokorzenia nie doznał żaden brytyjski premier od Williama Pitta Młodszego w 1793 r.

W kluczowym głosowaniu nad ustawą, która oddaje inicjatywę w sprawie brexitu parlamentowi i uniemożliwia wyjście kraju z Unii bez porozumienia z Brukselą bez zgody Izby Gmin, Johnson przegrał stosunkiem 328 głosów do 301, bo aż 21 torysów przyłączyło się do szeregów opozycji. Wśród rebeliantów, którzy natychmiast zostali poinformowani o wyrzuceniu ich z szeregów Partii Konserwatywnej, znalazły się takie wielkie postaci brytyjskiej polityki, jak: wielokrotny minister u Margaret Thatcher i Johna Majora – Kenneth Clarke, były kanclerz skarbu u Theresy May – Philip Hammond czy wnuk Winstona Churchilla – sir Nicholas Soames. Wszyscy oni nie będą też mogli ponownie stanąć do wyborów z list konserwatystów.

– Służyłem w Izbie Gmin 37 lat i tylko trzy razy zdarzyło mi się głosować wbrew rządowi. Premier przekonywał nas, że chce osiągnąć porozumienie z Unią, choć wie, że nie jest to możliwe. Tak nieraz układa się życie. Nie będę już jednak brał udziału w wyborach – powiedział BBC Soames, który informacje o wyrzuceniu z szeregów torysów otrzymał dokładnie w 80. rocznicę zaproszenia jego dziadka do utworzenia rządu, który stawił czoła Trzeciej Rzeszy.

– Emocje są bardzo duże, to zrozumiałe. Ale wbrew pozorom pod kierunkiem Johnsona Partia Konserwatywna może się umocnić, bo ma teraz jasny program wyprowadzenia kraju z Unii za wszelką cenę. Brytyjskie społeczeństwo dawno nie było zaś tak spolaryzowane, co uderza w ugrupowania, które wahają się w sprawie brexitu – mówi „Rzeczpospolitej" Steven Clarke z londyńskiej Resolution Foundation.

Corbyn zadaje pytania

Przedterminowe wybory faktycznie wydają się bodaj ostatnią szansą Johnsona na przeprowadzenie brexitu 31 października. Dlatego premier wystąpił z wnioskiem o ich przeprowadzenie natychmiast po ogłoszeniu wyniku głosowania nad ustawą blokującą bezumowny rozwód z Unią. Do tego potrzeba jednak wsparcia dwóch trzecich posłów, czego nie da się zrobić bez Partii Pracy. Jej lider Jeremy Corbyn zapowiedział, że poprze wcześniejsze głosowanie, ale dopiero kiedy zostanie zakończona cała procedura przegłosowania ustawy o warunkach wyjścia kraju z Unii nie tylko w Izbie Gmin, ale i w Izbie Lordów. Najpewniej nastąpi to w poniedziałek, ostatnim dniu pracy parlamentu przed zawieszeniem jego działalności na pięć tygodni, na co zgodę wyraziła już królowa. Zgodnie z brytyjskim prawem wybory musiałyby w takim przypadku zostać przeprowadzone 15 października, tuż przed decydującym szczytem Unii dwa dni później.

– Robimy ogromny postęp w rokowaniach, i to nie tylko w Brukseli, Dublinie czy Berlinie, ale nawet Paryżu. Kanclerz Merkel przyznała, że niektóre zapisy umowy rozwodowej mogą ulec modyfikacji, w tym nawet backstop (chodzi o utrzymanie Irlandii Północnej w jednolitym rynku po brexicie do czasu ustalenia nowych zasad współpracy między Wielką Brytanią a Unią) – zapewniał w środę Johnson.

Ale opozycja nie wierzy mu za grosz, tym bardziej że zasłaniając się tajemnicą rokowań, premier nie chce podać żadnych szczegółów swojego pomysłu na backstop na irlandzką granicę.

– Zadaję panu kolejne pytania o to, jak wzrosną ceny żywności w razie twardego brexitu, o leki, miejsca w szpitalach, recesję. A pan nie odpowiada na żadne z nich. Te pana negocjacje z Brukselą to jest jedna wielka kompromitacja – zarzucał Corbyn w środę w twarz oddalonemu o dwa metry Johnsonowi.

– Moje odnośniki to Paryż, Berlin, Waszyngton. A pana to Moskwa, Teheran, Caracas. Odwagi, niech pan tak się nie boi przedterminowych wyborów! Ta pana ustawa ma tylko taki efekt, że podcina grunt pod nogami naszych negocjatorów, oddaje de facto władzę Brukseli – odpowiadał Johnson.

Wysokiej rangi źródła w Brukseli przyznają jednak „Rzeczpospolitej", że Johnson faktycznie nie ma żadnego pomysłu na alternatywę dla backstopu. Sir Nicholas Soames ma w tej sprawie rację.

– Czy jest pan demokratą czy jednak dyktatorem, panie premierze? – pytanie lidera Szkockiej Partii Narodowej (SNP) Iana Blackforda w normalnych czasach wywołałoby skandal. Ale w środę przeszło właściwie niezauważone, tak napięta była atmosfera w trakcie sesji pytań i odpowiedzi w Izbie Gmin.

– Jestem demokratą! I to nie tylko dlatego, że chcę wypełnić mandat, jaki powierzył nam naród, głosując za brexitem w 2016 r., ale opowiadam się za wcześniejszymi wyborami. Pan zaś reprezentuje grupę secesjonistów, którzy nie tylko wprowadzili w Szkocji najwyższe podatki w Europie, ale chcą nałożyć na Szkotów kajdany Brukseli i wprowadzić euro – odparł Boris Johnson.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786