To była największa porażka, jakiej doznał szef brytyjskiego rządu od kilkudziesięciu lat. 15 stycznia przewagą aż 230 głosów parlament zablokował wynegocjowane przez Theresę May warunki brexitu. Poszło o tzw. backstop: utrzymanie Irlandii Północnej w unii celnej z kontynentem do czasu wypracowania nowych form współpracy między Brukselą i Londynem. Ten zapis ma zapewnić, że po brexicie zostanie utrzymana otwarta granica przedzielająca Zieloną Wyspę, jednak według większości deputowanych chodzi raczej o swoistą smycz, która bezterminowo zwiąże królestwo z europejską centralą.
Czytaj także May: Wielka Brytania może nigdy nie opuścić UE
Przez kolejne dwa miesiące May próbowała uzyskać od Unii gwarancję, że backstop jest rozwiązaniem czasowym – ale bez skutku. Jedynie w wywiadzie dla „Rz" szef MSZ Jacek Czaputowicz zasugerował, że takie rozwiązanie mogłoby obowiązywać pięć lat, ale pomysłu nie podchwyciły pozostałe stolice Unii. Ostatnią, desperacką próbę przełamania blokady podjął prokurator generalny Geoffrey Cox, jadąc do Brukseli z pomysłem powołania rady niezależnych ekspertów, którzy mieliby rozstrzygnąć, kiedy backstop przestaje obowiązywać. Ale i to rozwiązanie zostało przez unijnego negocjatora Michela Barniera odrzucone.
Aby zmienić wynik wtorkowego głosowania, May musiałaby przekonać do swojego projektu nie tylko 113 eurosceptycznych konserwatystów, którzy nie godzą się na dalszą zależność od Unii, ale także znaczną część Partii Pracy – zadanie właściwie niewykonalne. Jak wynika z analizy YouGov dla „Independenta", aż w 632 na 650 okręgów większość wyborców nie chce umowy May. Dotyczy to nawet Maidenhead, regionu, gdzie mandat zdobyła sama premier.
Szanse na wygraną są dla szefowej rządu tym mniejsze, że nie może już straszyć katastrofą, jeśli jej propozycja zostanie odrzucona. W takim przypadku w środę Izba Gmin będzie bowiem głosowała nad wyjściem kraju z Unii bez żadnego porozumienia, czyli tzw. twardym brexitem. Ale i tu wynik głosowania wydaje się przesądzony: zdecydowana większość deputowanych nie jest gotowa podjąć ryzyka brutalnego wyprowadzenia kraju ze Wspólnoty. W takim przypadku deputowani w czwartek będą głosowali nad odłożeniem brexitu. Byłaby to jednak zwłoka niewielka, do czerwca, aby Brytyjczycy nie musieli brać udziału w głosowaniu do Parlamentu Europejskiego.