Co ma książka do handlowej niedzieli

Polacy w ogóle nie kupują książek, czytelnictwo od lat szoruje po dnie, a księgarnie padają jak muchy. A może tylko tak nam się wydaje?

Publikacja: 18.02.2019 21:00

Co ma książka do handlowej niedzieli

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Znajnowszych badań Biblioteki Narodowej (opublikowanych w marcu ubiegłego roku) wynika, że co najmniej jedną książkę przeczytało w ciągu roku zaledwie 38 proc. Polaków. Dramatycznie mało. Z tych samych badań wynika, że ponad trzy czwarte Polaków nie kupiło w ciągu roku ani jednej książki.

Czytaj także: Księgarnie przestały masowo znikać z polskich ulic i centrów

Tym, którzy chcieliby się w tej chwili zacząć wstydzić i bić w piersi (oczywiście nie swoje, bo „ja książki czytam i kupuję"), przytoczę inne badanie, unijnego Eurostatu. Wynika z niego, że Polacy spędzają na czytaniu książek średnio 12 minut dziennie. Nieznacznie wyprzedzają nas w tym względzie jedynie Estończycy. Ponad 16 proc. z nas czytanie książek uważa za najważniejszą formę spędzania wolnego czasu (tu ustępujemy tylko Finom), a udział wydatków na książki, gazety i materiały piśmiennicze jest w polskich gospodarstwach domowych trzecim najwyższym w UE (po Słowacji i Niemczech).

Dwa, teoretycznie przeczące sobie, badania. Przypominające, że do tego typu ankiet podchodzić należy z pewną dozą sceptycyzmu. Może o prawdziwej kondycji czytelnictwa Polaków powinna więc świadczyć kondycja branży księgarskiej i wydawniczej? Daleka od idealnej, ale – o czym piszemy dziś na stronach ekonomicznych – na pewno nie beznadziejna.

Wbrew przewidywaniom branża nie załamała się po wprowadzeniu „darmowych podręczników". W ubiegłym roku księgarnie radziły sobie nawet lepiej niż w latach poprzednich, kiedy ich podstawowym produktem były właśnie podręczniki szkolne. Jak to wytłumaczyć? Po pierwsze, więcej Polaków więcej czyta dzieciom. Wielka w tym zasługa licznych akcji społecznych, ale może również rządowego programu 500+. Z tym pewnie zgodzą się także księgarze. Po drugie, i z tym księgarze już się na pewno nie zgodzą, na szczęście nie udało się im przeforsować ustawy o jednolitej cenie książki. Zanim wrócą jednak do rządzących z kolejnym projektem, który w zamyśle będzie miał chronić niezależne księgarnie przed konkurencją dużych sieci, niech może prześledzą uważnie, co wydarzyło się po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele. Ta ustawa również miała chronić małe sklepy przed drapieżnymi wielkimi sieciami, ale okazuje się gwoździem do ich trumny.

Człowiek oczytany powinien umieć uczyć się na błędach innych.

Znajnowszych badań Biblioteki Narodowej (opublikowanych w marcu ubiegłego roku) wynika, że co najmniej jedną książkę przeczytało w ciągu roku zaledwie 38 proc. Polaków. Dramatycznie mało. Z tych samych badań wynika, że ponad trzy czwarte Polaków nie kupiło w ciągu roku ani jednej książki.

Czytaj także: Księgarnie przestały masowo znikać z polskich ulic i centrów

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację