Przyczailiśmy się, że od lat wszystkie segmenty rynku handlowego się kurczą, co jest efektem choćby rosnącego udziału e-handlu, ale także innych zmian w zachowaniach zakupowych. Księgarni ten trend dotknął wyjątkowo mocno. O ile jeszcze w 2009 r. było ich ponad 7 tys., to teraz liczba ta spadła poniżej 4 tys., wynika z danych wywiadowni Bisnode Polska. Mimo to ostatni rok i tak jest znacznie lepszy od wcześniejszych, ponieważ tempo spadku mocno wyhamowało.
– Tłumaczyć to można delikatną poprawą wskaźnika czytelnictwa wśród Polaków i co najważniejsze wracającą modą na kupowanie książek, szczególnie jako prezent – mówi Tomasz Starzyk, rzecznik Bisnode Polska. – Poziom czytelnictwa w Polsce sięgnął dna. Wywołało to reakcję społeczną i uruchomiło liczne kampanie społeczne, jak „Czytanie przed spaniem", czy „Poczytaj mi mamo". W telewizji pojawiają się programy o książkach, wydaje się, że to też poskutkowało.
– Na rynku nadal sytuacja jest trudna. Wyhamowanie spadku liczby księgarń można tłumaczyć tym, że najgorsze na rynku – jak bankructwo dużej sieci Matras – już za nami, a mniejsze księgarnie szukają także dodatkowych źródeł przychodu. Niestety, sprzedaż książek nadal spada, sytuacja wydawców się nie poprawiła – mówi Ewa Tenderenda-Ożóg, prezes Biblioteki Analiz.
Czytaj także: Zamiast książki gazetka reklamowa? Polacy uwielbiają je czytać
W liczbach bezwzględnych sprzedaż książek nadal spada, choć 2018 r. także oznaczał wyhamowanie tego zjawiska – rynek skurczył się o 3,5 proc., do 2,1 mld zł (rok wcześniej spadek wyniósł 5,6 proc.). Ma to jednak związek z podręcznikami, które uczniowie w większości już dostają w szkołach, co pozbawiło zwłaszcza księgarnie w mniejszych miastach ważnego źródła przychodu. Dlatego dzisiaj wiele z nich wspiera się sprzedażą wszelkiego rodzaju materiałów papierniczych i licznymi innych produktami.