Państwo, czyli trudny udziałowiec

Prezydent Francji Emmanuel Macron wygrał wybory, prezentując się jako człowiek wolnego rynku. Ale jego polityka niewiele się różni od socjalistycznego poprzednika, etatysty Francoisa Hollande'a.

Aktualizacja: 24.06.2019 21:42 Publikacja: 24.06.2019 21:00

Państwo, czyli trudny udziałowiec

Foto: AFP

Niezależnie od tego, czy we Francji rządzi prawica, lewica, czy też centrum, francuska władza uwielbia ingerować w to, co dzieje się w firmach.

Za, a nawet przeciw

Doskonale widać to po sytuacji, która doprowadziła do rozpadu już pewnej fuzji Fiat Chrysler Automobiles z francuskim Renaultem. Firmy porozumiały się i pokazały, jakie będą miały korzyści z tej fuzji. A były one niemałe, bo po 5 mld euro rocznie dla FCA i tyle samo dla Renaulta. Giełda po obu stronach Alp była zachwycona. Tymczasem minister finansów Bruno Le Maire, który początkowo też sprzyjał pomysłowi fuzji, zmienił jednak zdanie. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy rząd miesza w Renault. Podobnie było w roku 2014, kiedy WZA szykowało się się do podjęcia kluczowych decyzji dotyczących aliansu z Nissanem, rząd podniósł swoje udziały z 15 do 20 proc. Ówczesny prezes Renaulta, Carlos Ghosn, który zawsze miał na pieńku z ministrami finansów, a wówczas był nim Emmanuel Macron, był wówczas bliski zawału serca. I z tymi 20 procentami w Renault rząd pozostał do dzisiaj. Gdyby ostatecznie doszło do fuzji FCA i Renault, udział państwa zmniejszyłby się do 10 proc. w nowej firmie i Bruno Le Maire miałby znacznie mniej do powiedzenia.

Francuska władza niczego nie nauczyła się na przykładzie transakcji fuzji stoczni St Nazaire z włoską Fincantieri, kiedy w 2017 r. rząd zdecydował się na nacjonalizację firmy, aby tylko nie pozwolić, by dostała się w ręce włoskiego udziałowca. „Bo Włosi przejęliby nowoczesne technologie". Ostatecznie doszło do porozumienia państwowej Naval Group z Fincantieri, udziały we francuskiej stoczni zostały podzielone pół na pół, co jednocześnie okazało się pierwszą europejską konsolidacją w przemyśle zbrojeniowym. Co dalej? Zarządzana przez Włochów stocznia kwitnie i strona francuska zastanawia się nad „wydzierżawieniem" Fincanteri 1 proc. udziałów, aby mieli większość.

Francuskie państwo zazwyczaj także jest zdeterminowane, kiedy zachodzi konieczność ratowania firm. W 2016 r., kiedy trzeba było utrzymać przy życiu Alstoma, rząd francuski wydał prawie pół miliarda euro na to, by firma mogła produkować pociągi wysokich prędkości, których Francja nie potrzebuje. Miały jeździć, rozwijając prędkość 320 km/godz., podczas gdy francuskie tory pozwalają na jazdę jedynie 200 km/godz. Francuzi wtedy żartowali, że równie dobrze można myśliwcami Rafale zastąpić autobusy i państwo wesprze Dassaulta, a żeby pomóc Danone, warto wpuścić jogurty do kranów, zastępując nimi wodę.

Dzisiaj rząd francuski ma udziały w 81 firmach, od Alstoma po Orange, EDF czy Renault, których wartość rynkowa przekracza łącznie 90 mld euro, a zatrudnienie w nich znajduje 1,7 mln osób. – Francuski model interweniowania w firmach jest naganny – uważa Jean Peyrelevade, były prezes państwowego banku Crédit Lyonnais. I wskazuje na transakcję sprzedaży energetycznej części Alstoma amerykańskiemu GE, który po okresie ochronnym zamyka francuskie zakłady.

Kiedy w latach 90. w Europie zapanowała moda na prywatyzację, do Francji ona nie dotarła. Nie jest to słowo modne nawet teraz, kiedy francuski dług publiczny wynosi 98,5 proc. PKB, a wzrost gospodarczy jest uporczywie cherlawy.

Długa tradycja

Właścicielskie zapędy państwa francuskiego do zarządzania firmami datuje się od XVII wieku, a ich pionierem był Jean-Baptiste Colbert, minister finansów Ludwika XIV. Z firm, jakie założył, przetrwał do dzisiaj Saint Gobain. Przez kolejne wieki Francuzi tylko ten model udoskonalili, zaś zdaniem ekonomistów winien jest wysokiemu bezrobociu (powyżej 10 proc.).

Francuska najwyższa izba kontroli – Cour des Comptes wielokrotnie krytykowała politykę rządu wobec firm, zwłaszcza w przypadku kolei SNCF, firm EDF, La Poste i Engie. Chodzi tutaj przede wszystkim o hamowanie inwestycji i wymuszanie przez państwowego udziałowca wysokich dywidend.

– Państwo nie jest normalnym udziałowcem – mówi François Soulmagnon, dyrektor generalny Afep, grupy lobbystów, do której należy ponad 100 największych firm Francji. – Państwu nie zależy na dobrej kondycji firmy. Utrzymuje udziały z zupełnie innych powodów – dodaje. Innego zdania jest Martin Vial, kierujący APE, organizacją zarządzającą państwowymi inwestycjami. – Rynek widzi tylko porażki, a nasze sukcesy przechodzą do porządku dziennego – mówi.

Niezależnie od tego, czy we Francji rządzi prawica, lewica, czy też centrum, francuska władza uwielbia ingerować w to, co dzieje się w firmach.

Za, a nawet przeciw

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika